Bolesna porażka GKS-u Katowice. "To bardzo ważna lekcja"

Przed starciem z Arką Gdynia piłkarze GKS-u Katowice zapowiadali walkę o zwycięstwo i odrobienie strat do miejsca premiowanego awansem. Jednak nie potrafili nawiązać skutecznej walki z rywalem. - To bardzo ważna lekcja - przyznał Jerzy Brzęczek.

Przed meczem GKS Katowice i Arkę Gdynia dzieliło w ligowej tabeli dziewięć punktów. Katowiczanie chcieli zniwelować ten dystans, ale zakończyło się tylko na zapowiedziach. Arka od pierwszej minuty mieli znaczną przewagę, dobrze grali w defensywie i na niewiele pozwalali piłkarzom śląskiego klubu. Mecz zakończył się triumfem gości 2:0.

- Nie był to udany mecz w naszym wykonaniu. Na początku spotkania była agresywna gra i przez to popełnialiśmy błędy w postaci niepotrzebnych fauli. To stwarzało rywalom stałe fragmenty gry i po jednym z nich straciliśmy bramkę. Było wtedy widać brak pewności siebie. Arka jak najbardziej zasłużenie wygrała. Szczerze mówiąc, my nie potrafiliśmy spokojnie rozegrać piłki, stwarzać sytuacji - powiedział trener Jerzy Brzęczek.

Akra dominowała nad GKS-em przez całe spotkanie. Ślązacy byli bezradni i nie mieli pomysłu na to, jak oszukać gdyńską defensywę. - Przez 90 minut nie doprowadziliśmy do takiego momentu, gdzie można byłoby powiedzieć, że z gry potrafiliśmy zaskoczyć linię obrony przeciwnika. Zawiedliśmy, szkoda że w takim meczu - stwierdził Brzęczek.

Dla szkoleniowca GKS-u był to pierwszy domowy mecz, na którym obecni byli kibice. W rundzie jesiennej katowicki klub ukarany został przez wojewodę zamknięciem trybun na trzy spotkania. - Chciałem podziękować kibicom, którzy nas dopingowali. Gra nie wyglądała dobrze, ale ta lekcja jaką dostaliśmy od Arki będzie bardzo ważna w następnych tygodniach, by zdać sobie sprawę z tego, czego nie możemy robić i jakich błędów popełniać - ocenił szkoleniowiec GKS-u Katowice.

Ślązacy do pojedynku z Arką przystąpili osłabieni brakiem pięciu kluczowych zawodników. Za kartki pauzował Filip Burkhardt, a z kontuzjami zmagali się Maciej Bębenek, Marcin Flis, Tomasz Zahorski i Adrian Jurkowski. Na domiar złego w końcówce boisko z urazem opuścił Adrian Frańczak.

- To był dla nas niezbyt szczęśliwy tydzień i jego podsumowaniem jest porażka. Adrian Frańczak będzie miał robione badania, na tę chwilę jest mocno poobijany, ma opuchnięty łuk brwiowy, ale najprawdopodobniej nie ma żadnego uszkodzenia kości. Urazów doznali też Bębenek i Flis, dwaj ważni dla nas zawodnicy. To nie pozwalało nam do końca na to, by rozwijać skrzydła. To nie jest żadne wytłumaczenie, bo są inni zawodnicy, którzy dostają szansę i muszą to wykorzystać - stwierdził Brzęczek.

Źródło artykułu: