WP SportoweFakty: Wypromował się pan jako superrezerwowy.
Kamil Grosicki: Raz wyjdzie lepiej, raz gorzej.
W tym sezonie ligowym wystąpił pan w 25 meczach, strzelił 7 goli i miał dwie asysty. W 18 spotkaniach wchodził pan z ławki, zdobył 6 bramek i raz asystował.
- Wchodzę, coś zrobię. To mnie podbudowuje. No, ale jest, jak jest.
Słabo?
- Ze statystyk jestem zadowolony. Chciałbym grać więcej, ale czasem rozumiem, dlaczego tak nie jest.
Konkurencja.
- Różnię się tym, że moi dwaj rywale o pierwszy skład, Paul-Georges Ntep i Ousmane Dembele, mają kolejno 23 i 18 lat i już są warci miliony. W takich się inwestuje.
Lepiej wchodzić i regularnie strzelać gole, czy grać całe mecze, ale bez bramek i asyst?
- To i to jest dobre. Moje bramki dają drużynie punkty. To pożyteczna sprawa dla zespołu. Taką obrano taktykę. Zresztą, nie dziwię się. Skoro wchodzę, strzelam, łapiemy punkty, to po co to zmieniać?
No tak.
- W klubie wiedzą, że jestem ambitnym człowiekiem, piłkarzem, że chcę grać regularnie. Potrzebuję kilku meczów z rzędu w pierwszym składzie, a nie jednego. Często bywało tak, że wychodziłem od początku, drużyna grała słabo, ja się do tego dostosowałem i w następnej kolejce wracałem na ławkę.
Krótki ląd trenerów.
- W Rennes na mojej pozycji jest największa konkurencja. Dwóch młodych, których wymieniłem wcześniej, to przyszłość francuskiej piłki. To, co Dembele wyprawia w lidze... Chłopak bierze na siebie ciężar gry w trudnych sytuacjach, a ma dopiero 18 lat. Czapki z głów. Nie przegrywam rywalizacji ze słabszymi zawodnikami.
Ale forma spada.
- Fizyczna. Brakuje rytmu meczowego. Nie czuję się na tyle mocny pod względem wytrzymałości, co wcześniej.
Siedmiu goli w lidze w jednym sezonie nie strzelił pan jednak nigdy w karierze.
- Coś za coś.
Regularnej gry mogło być więcej. Transfer do Legii był bliski zrealizowania.
- Dużo o tym myślałem. Przed oknem transferowy bardziej spodziewałem się przenosin do innego zagranicznego zespołu, ale z czasem zdecydowałem, że chcę wrócić do Polski, iść do Legii. Odbyłem wiele rozmów, telefon ciągle dzwonił. Czasem nawet piłka schodziła na dalszy plan. Ale nie wypaliło.
Żałuje pan?
- Był moment, gdy bardzo chciałem iść do Legii. Zostałem w Rennes, zaakceptowałem decyzję klubu. Rozmawiałem z zarządem, doszliśmy do porozumienia w kwestii mojej przyszłości w zespole. Na dniach mam podpisać nowy kontrakt.
Co powiedzieli panu szefowie Rennes?
- "Masz walczyć". Prezes nie zagwarantuje mi miejsca w składzie.
Trener Adam Nawałka doradzał?
- Powiedział, że zaakceptuje każdą decyzję, ale dawał mi do zrozumienia, że jest zadowolony z tego, co jest. Zapewniał, że ogląda moje mecze, nawet jak wchodzę na końcówki. Daję selekcjonerowi sygnały, że jestem gotowy.
Dotąd był pan podstawowym piłkarzem kadry. Może teraz czas na rolę dżokera?
- Tam jestem podstawowym zawodnikiem i zrobię wszystko, żeby tak zostało. Na razie w klubie dostałem najmniej szans z grona zawodników ofensywnych. Pracuję nad sobą cały czas, ale muszę grać, by ta forma była odpowiednia. Walczę o to, by występować regularnie.
Rennes jest na szóstym miejscu w Ligue 1. Do trzeciego, dającego prawo gry w eliminacjach Ligi Mistrzów, tracicie punkt. O co gracie?
- Przede wszystkim o Ligę Europy (czwarte miejsce - red). Jak się uda, to o trzecie miejsce. Przed nami derby Bretanii oraz spotkania z Lyonem i Marsylią. Te mecze zweryfikują, na co nas stać.
I znowu pan coś strzeli?
- Chcę wystąpić w pierwszym składzie.
Rozmawiał Mateusz Skwierawski
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: zaskakująca bramka w Niemczech
Źródło: WP SportoweFakty
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)