Podbeskidzie Bielsko-Biała do Gdańska jechało z założeniem walki o punkty. Jednak mecz przeciwko Lechii nie ułożył się po myśli bielskiego zespołu. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy boisko za dwie żółte kartki opuścić musieli Kohei Kato i Marek Sokołowski. Bielszczanom trudno było załatać dwie dziury, co tuż po wznowieniu gry skrzętnie wykorzystali podopieczni Piotra Nowaka.
- To jest Ekstraklasa, dwóch mniej to jest bardzo duża strata. Może gdyby pierwszy gol nie padł tak szybko, to może by się udało utrzymać remis. Bez dwóch zawodników jest duża przepaść, ciężko to poukładać taktycznie. Do tego Lechia gra dobrze u siebie i ma dobrych zawodników. Gdyby nie te czerwone kartki, to wydaje mi się, że realizowaliśmy nasz plan na wywiezienie punktów i tanio skóry byśmy nie sprzedali - przyznał Marek Sokołowski.
Zdaniem kapitana Podbeskidzia Bielsko-Biała druga żółta kartka, jaką otrzymał za faul na Flavio Paixao była przyznana przez sędziego Daniela Stefańskiego zbyt pochopnie. - Wydaje mi się, że piłka wychodziła już na aut i Flavio Paixao specjalnie zwalniał. Nie zatrzymam się w miejscu, on wpadł w moje nogi. Sędzia dał żółtą kartkę, w konsekwencji czerwoną. Uważam, że postąpił pochopnie - stwierdził Sokołowski.
Po wysokiej porażce w Gdańsku nastroje w Podbeskidziu Bielsko-Biała są fatalne. W najbliższym meczu Górale będą się chcieli zrehabilitować w potyczce przeciwko Lechowi Poznań. - Musimy się wziąć w garść. Wiemy, że wysoka porażka to nie do końca była nasza wina, inna siła maczała w tym palce. Cały zespół będzie wkurzony i wyjdziemy z pozytywną złością na Lecha - zadeklarował Sokołowski.
Zobacz. Jan Urban: Byliśmy blisko, żeby Artjoms wrócił do Lecha