W kończącym 20. serię spotkaniu ze złocisto-krwistymi Grzegorz Sandomierski dwukrotnie sięgał po piłkę do swojej bramki, ale przy strzałach Airama Lopeza Cabrery po centrach Kamila Sylwestrzaka nie miał nic do powiedzenia. W 66. minucie został za to bohaterem Pasów, broniąc strzał Hiszpana z rzutu karnego podyktowanego za faul Bartosza Rymaniaka na Bartłomieju Pawłowskim.
- To mój pierwszy w życiu obroniony rzut karny. Przed meczem dostałem informacje od trenera Palczewskiego na temat strzelca, więc byłem przygotowany. Nie miałem nic do stracenia - to na napastniku jest większa presja - mówi Sandomierski.
Golkiper Cracovii interweniował przy stanie 1:2, a 14 minut później do wyrównania doprowadził Deniss Rakels. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Sandomierski podał tlen swojej drużynie, bo ze stanu 1:3 Cracovia mogłaby się już nie podnieść.
- Cieszę się, że ta obrona coś nam dała i mogliśmy doprowadzić do wyrównania. Chwała chłopakom za walkę do końca. Udało nam się dogonić Koronę, choć nie udało nam się jej przegonić. Jak my gramy, to na pewno nie można się nudzić. Po meczu, w którym dzieją się takie zawirowania, ten punkt trzeba szanować. To ciężko wywalczony punkt z trudnym przeciwnikiem - mówi Sandomierski.
W ostatniej kolejce rundy jesiennej Cracovia zagra na wyjeździe z Jagiellonią Białystok, której wychowankiem jest golkiper Pasów: - Każdy mecz jest wyjątkowy. Cieszę się, że będę mógł zagrać w Białymstoku, ale podejdę do spotkania na spokoju. Dużo zawdzięczam Jagiellonii i nie będę musiał nic nikomu udowadniać.