Pojedynek w Szczecinie z wysokości trybun obejrzało zaledwie 3,5 tysiąca widzów i to do nich szkoleniowiec gospodarzy skierował pierwsze słowa po zwycięstwie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. - Przede wszystkim chciałem podziękować wszystkim obecnym na stadionie, nie jest łatwo przyjść w połowie grudnia na mecz. Kilka akcji rozpaliło trybuny.
Pogoń od początku była zespołem lepiej zorganizowanym. W pierwszej połowie nie potrafiła tego jednak udokumentować. Dopiero pojawienie się na placu gry Władimira Dwaliszwiliego spowodowało, że w grze ofensywnej coś drgnęło. Jednocześnie potwierdziło się, że Czesław Michniewicz ma trenerskiego nosa. - Cieszę się, że Dwaliszwili zdobył te bramki. Na pewno była to dobra zmiana. Po powrocie z Łęcznej na jednym z treningów sygnalizował zwyżkę formy. To jego zasługa, że graliśmy lepiej w drugiej połowie - przyznał.
Chociaż goście na niespełna kwadrans przed końcem dostali drugi cios, to 45-letni trener nie mógł mieć pewności, co do ostatecznego rozstrzygnięcia. - Do końca było nerwowo, bo jak przystało na Górali, walczyli do końca - ocenił.
Oprócz dwóch goli Dwaliszwiliego Michniewicza ucieszyła też dobra postawa formacji obronnej, która ustrzegła się poważnych błędów. - Jest postęp w grze w defensywie, bo dziś udało się zagrać na zero - zakończył. Czy Portowcy powtórzą to w swoim ostatnim przed zimową przerwą spotkaniu z pogrążoną w kryzysie Wisłą Kraków?