Wychodzący z dołka mistrzowie Polski przyjechali do stolicy województwa świętokrzyskiego podtrzymać serię triumfów. Z kolei ich rywal podchodził do sobotniej rywalizacji w zdecydowanie innym nastroju. Brak domowej wygranej od 19 lipca sprawił, że podopieczni Marcina Brosza musieli sprostać nie tylko dobrze dysponowanemu Lechowi, ale również narastającej presji kibiców.
Niewiele zabrakło, a złocisto-krwiści już w 5. minucie ucieszyliby stadion przy Ściegiennego. Piłka dość szczęśliwie znalazła się pod nogami ustawionego w polu karnym poznaniaków Michała Przybyły. Ale 21-latek zamiast zdobyć gola trafił w słupek! Sześć minut później zagotowało się pod drugą bramką. Gdzie tylko świetna interwencja Dariusza Treli - zastępującego kontuzjowanego Zbigniewa Małkowskiego - powstrzymała strzał głową Marcina Kamińskiego.
Dzielnie stawiający czoła kielczanie nie dali się zepchnąć do defensywy i w dalszej części meczu to właśnie oni byli bliżej objęcia prowadzenia. Najpierw w 25. minucie Vlastimir Jovanović posłał futbolówkę w trybuny, a chwilę później Jasmin Burić sparował na poprzeczkę uderzenie Łukasza Sierpiny.
Po upływie pól godziny entuzjazm miejscowych prysł, ponieważ potwierdzenie znalazło stare piłkarskie powiedzenie o niewykorzystanych sytuacjach. Korona grała, a Kolejorz strzelił. Dokładniej Kasper Hamalainen. Fin technicznym strzałem zaskoczył Trelę. Ekipa Urbana mogła schodzić na przerwę z dwubramkową zaliczką, gdyby Maciej Gajos nie zmarnował dogodnej okazji.
Po zmianie stron lechici cierpliwie czekali na to, co zrobi ich przeciwnik. A ten postawił na bardziej odważne ustawienie. Miejsce Nabila Aankoura zajął napastnik Airam Lopez Cabrera. W 59. minucie to jednak nie Korona, a przyjezdni ponownie mogli dopiąć swego. Na drodze stanął im solidnie dysponowany między słupkami Dariusz Trela, który zatrzymał próby Darko Jevticia oraz Szymona Pawłowskiego.
Mimo widocznych gołym okiem chęci, gracze Brosza nie mieli argumentów do zaskoczenia dobrze zorganizowanych zawodników z Wielkopolski. Znacznie groźniejsze były za to coraz częstsze kontrataki Lecha. Duża ich część miała miejsce po prostych stratach koroniarzy w środku pola.
W końcówce wynik nie uległ zmianie, chociaż doskonałą ku temu szansę miał między innymi Dariusz Formella. Gospodarze rozegrali dużo słabszą połowę i w efekcie doznali szóstej porażki na Kolporter Arenie w tym sezonie. Kolejorz zaś dzięki zainkasowaniu trzech punktów wskoczył do pierwszej ósemki.
Korona Kielce - Lech Poznań 0:1 (0:1)
0:1 - Kasper Hamalainen 33'
Składy:
Korona Kielce: Dariusz Trela - Vladislavs Gabovs, Krzysztof Kiercz, Radek Dejmek, Kamil Sylwestrzak - Łukasz Sierpina (71' Marcin Cebula), Aleksandrs Fertovs, Vlastimir Jovanović, Nabil Aankour (56' Airam Cabrera), Bartłomiej Pawłowski (76' Tomasz Zając) - Michał Przybyła.
Lech Poznań: Jasmin Burić - Tomasz Kędziora, Tamas Kadar, Marcin Kamiński, Barry Douglas - Darko Jevtić (74' Karol Linetty), Łukasz Trałka, Abdul Tetteh, Maciej Gajos (85' Dariusz Formella), Szymon Pawłowski - Kasper Hamalainen (65' Dawid Kownacki).
Żółte kartki: Michał Przybyła (Korona) oraz Barry Douglas (Lech).
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).
Widzów: 6780.
Sebastian Najman z Kielc
[event_poll=52878]
Kij z tytułem, to byłaby największa beka w historii polskiej ligi!