Znamy swoje miejsce w szeregu - rozmowa z Przemysławem Cecherzem, trenerem Tura Turek

Tur Turek po 19 kolejkach I ligi zajmuje wysokie 9. miejsce. Wynik ten wielu uznaje za niespodziankę. Tego zdania do końca nie podziela trener Przemysław Cecherz. Mimo dobrej pozycji zajmowanej po jesieni celem zespołu i tak jest tylko utrzymanie. Wydaje się więc, że drużyna może spokojnie przygotowywać się do wiosny. Sprawę komplikuje jednak odejście najskuteczniejszego strzelca - Łukasza Cichosa. O obecnej sytuacji w zespole rozmawiamy z trenerem Przemysławem Cecherzem.

Mateusz Lis: Dość niespodziewanie Tur Turek zajmuje, wysokie 9. miejsce w lidze po 19 seriach spotkań. Spodziewał się pan takich rezultatów czy jest to dla pana swego rodzaju niespodzianka?

Przemysław Cecherz: Ani niespodzianka, ani się nie spodziewałem takich rezultatów. Po prostu nie ukrywam, że przychodziłem do Turku pełen obaw. Wiadomo jak zespół wystartował, a przed Turkiem były bardzo ciężkie mecze i nie spodziewałem się, że na początku pójdzie nam aż tak dobrze. Bo punkty z Podbeskidziem, punkty w Łęcznej, punkty z Widzewem to jest na pewno duża niespodzianka, choć w miarę upływu czasu już przestaliśmy sprawiać niespodzianki, a zaczęliśmy grać dobrą piłkę i tak nas zaczęto postrzegać.

Jakie są cele drużyny na wiosnę?

- Znamy swoje miejsce w szeregu, wiemy jakie mamy pieniądze. Wiemy jaki mamy budżet i tylko i wyłącznie walczymy o utrzymanie, także jak ten cel zostanie spełniony to będziemy w pełni szczęśliwi.

Z drużyny odszedł najlepszy strzelec, autor 10 bramek - Łukasz Cichos. Liczył się pan z możliwością odejścia tego piłkarza?

- Liczyłem się oczywiście, bo jeżeli zawodnik w I lidze, w średnim zespole strzela 10 bramek to było pewne, że ktoś zwróci na to uwagę i tylko była kwestia, do którego klubu pójdzie. My ze swojej strony zrobiliśmy wszystko dla tego chłopca i tak samo on dla nas. Nie można było go zatrzymywać. Ten chłopak niech się dalej rozwija, na pewno będzie miał w pamięci Tur Turek jak i swoją wspaniałą rundę. Ja mu życzę tylko powodzenia, bo to też jest dla mnie duża przyjemność jakby mój chłopak dobrze grał w lidze.

Czy któryś z obecnych napastników Tura jest gotowy na przejęcie roli Cichosa, czy niezbędne będą wzmocnienia?

- Wiadomo, że jest Imeh i że on zostaje z nami na rundę rewanżową. To jest osoba, która naprawdę dodała nam jako zespołowi dużą wartość i wciąż na to liczę, a jeżeli chodzi o następcę to mamy dwóch młodych chłopców: Igor Witczak i Sędziak. Liczę, że właśnie oni w sparingach zimowych pokażą się i udowodnią, że można na nich liczyć. Jeżeli się nie uda, wtedy będziemy myśleć o wzmocnieniach.

Jak pan widzi swoją przyszłość w Turku? Chciałby pan z tym zespołem związać się na dłuższy okres?

- Tak. Ja już rozmawiałem z działaczami. Chcą i ja również chcę by jeszcze ten jeden rok dłużej pracować. Myślę, że w dzisiejszej sytuacji, gdzie w klubach różnie się dzieje naprawdę nie mogę złego słowa powiedzieć i jestem bardzo zadowolony z pracy w Turku.

Może pan zdradzić jakieś szczegóły co do planów transferowych? Jakie pozycje chce pan wzmocnić? Czy ma pan już konkretnych piłkarzy na oku?

- Jedno wzmocnienie - Dawid Bartos - jest pewne. Wzmocni on linię obrony, bo tutaj mamy troszkę problemów. Jeszcze dojdą kartki, kontuzje i na pewno będzie to duże wzmocnienie. Tego chłopaka znam już parę lat, także wiem jaką on przedstawia wartość i widać to nawet podczas spotkań sparingowych. Ma duży wpływ na zespół. Jeżeli chodzi o dalsze wzmocnienia to są one uzależnione od tego kto odejdzie, bo nie stać nas na wielkie wzmocnienia. Czekamy tylko na to, czy będą jakieś ubytki i na te pozycje będziemy starać się sprowadzać zawodników. Jeżeli Sędziak, Witczak tej szansy w zimę, w styczniu nie wykorzystają wtedy będziemy się oglądać za tym żeby sprowadzić napastnika. Mam jeszcze kilku zawodników na oku. Jestem w kontakcie z trzema, czterema piłkarzami, ale wszystko zależy od finansów w klubie, a te nie wyglądają na dzień dzisiejszy różowo, choć jesteśmy solidnym klubem i nie mamy żadnych zaległości finansowych.

Jeszcze w zeszłym sezonie był pan trenerem Hetmana Zamość. Obecnie drużyna ta ma wielkie problemy i nie wiadomo czy przystąpi do rundy rewanżowej. Śledzi pan losy tego zespołu? Czy w zeszłym sezonie spodziewał się pan, że za jakiś czas tak będzie się przedstawiać sytuacja tego klubu?

- Powiem szczerze, że uczestniczyłem w tym. Ja byłem tam jak już było źle i po prostu to ciągle spadało po równi pochyłej. Stąd moja decyzja o odejściu, bo wiadomo, że mam rodzinę na utrzymaniu i z czegoś trzeba było żyć. Powiem szczerze, że boleję nad tą sytuacją. Takie miasto gdzie jest 80 tys. mieszkańców, gdzie na mecz z Łęczną szło około 7 tys. widzów oklaskiwać piłkarzy, gdzie mniej niż 4 tys. to u siebie chyba rzadko kiedy było. To jest straszna rzecz. Paru ludzi bym za to ukarał, bo uważam, że przez pół roku zepsuć tyle dobrej pracy tam wykonanej, to trzeba chcieć to zrobić.

Kogo można za taką sytuację winić?

- W pewnym momencie miasto praktycznie nie pomagało klubowi. To jest dla mnie chore żeby miasto, które ma środki na promocję gminy nie pomagało klubowi, bo Zamość to jest miasto znane przede wszystkim ze Starówki, z Ratusza i z Hetmana Zamość. Z niczego więcej, a pieniędzy z miasta nie dostawaliśmy żadnych. Na pewno w pewnym okresie był zarząd, który spoczął na laurach, nie szukał nikogo i myślę, że tu lenistwo i niekompetencja niektórych ludzi wzięła górę. Potem jeszcze przyczyniło się do tego PGE, które wycofało się ze sponsorowania.

Źródło artykułu: