W lipcu 2015 roku Pal Dardai przestał pełnić funkcję selekcjonera reprezentacji Węgier, by skupić się na pracy w Herthcie Berlin. Jego miejsce zajął niezbyt znany niemiecki trener Bernd Storck - były asystent w Borussii Dortmund, opiekun kazachskiej drużyny narodowej, a ostatnio szkoleniowiec węgierskiej "młodzieżówki".
We wrześniu i październiku Węgrzy pod wodzą Storcka prezentowali się przeciętnie. Wygrali tylko z Wyspami Owczymi (2:1), z trudem zremisowali z Rumunią (0:0) i Irlandią Północną (1:1) oraz ulegli słabiutkiej obecnie Grecji (3:4). Perspektywy przed barażami były nie najlepsze, więc Storck postanowił poprosić o pomoc dobrego znajomego z czasów gry w BVB - Andreasa Moellera.
48-latek jest legendą niemieckiego futbolu. W reprezentacji wystąpił 85 razy i strzelił 29 goli, był gwiazdą Borussii Dortmund, Schalke 04 i Juventusu Turyn. Po zakończeniu kariery nie zajął się na stałe pracą trenerską, tylko w latach 2007-2008 prowadził V-ligową Viktorię Aschaffenburg, potem był dyrektorem sportowym Kickers Offenbach.
Kiedy Moeller został asystentem Storcka, zaskoczenie było zatem niemałe. Podpisał kontrakt obowiązujący tylko na dwa mecze - barażowe spotkania z Norwegią. - Główną pracę wykonuje Bernd, on jest mózgiem. Ja wszystkiemu się przyglądam i daję zawodnikom indywidualne porady - mówił skromnie przed meczem rewanżowym na łamach "Bildu".
Moeller najwyraźniej pomógł Madziarom, którzy zdecydowanie wygrali dwumecz z rywalem, odnosząc zwycięstwa 1:0 i 2:1. Grali niezły jak na swoje możliwości futbol i w takiej dyspozycji na Euro 2016 wcale nie muszą być dostarczycielami punktów. Storck ma ważną umowę i uda się do Francji, ale czy z kadrą pozostanie jego asystent?
- Jestem zatrudniony tylko do końca eliminacji, ale oczywiście wyjazd na mistrzostwa Europy w roli trenera byłby czymś wyjątkowym. Na decyzje trzeba poczekać co najmniej kilka dni - stwierdził mistrz Europy z 1996 roku.