Kilka miesięcy temu mógł jedynie pomarzyć o regularnych występach w Ekstraklasie. Jeśli już pojawiał się na boisku, to tylko po to, żeby grać tzw. ogony. Jego zagraniom często towarzyszyły gwizdy. Gdy przedłużył swoją umowę z klubem kibice nie kryli niezadowolenia. Wraz z przyjściem do Kielc Marcina Brosza, Łukasz Sierpina dostał kolejną szansę. Odżył i od kilku tygodni pokazuje, że można mu zaufać.
- Ostatnimi czasy mam problem ze skutecznością, ale wierzę w to, że jak teraz będą miał sytuację to ją wykorzystam i worek bramek się rozwiąże. Jestem zły, że piłka nie chce wpaść do siatki, ale trzeba grać dalej. Ostatnio w treningu skupiamy się na wykończeniu okazji i liczę na to, że przyniesie to rezultat - mówi wychowanek Czarnych Rokitki.
Sierpina w najwyższej klasie rozgrywkowej zadebiutował w sezonie 2012/13. Do tej pory rozegrał w niej 41 spotkań. I chociaż jest pomocnikiem, w dalszym ciągu czeka na premierową bramkę. Blisko przełamania było m.in. w Gliwicach, ale zatrzymał go Jakub Szmatuła. - Podejrzewam, że jeśli miałbym pięćdziesiąt takich sytuacji, jak ostatnio w Gliwicach, to ani razu nie trafiłbym bramkarza w głowę tak jak to się wtedy zdarzyło. Niestety takie sytuacje się zdarzają, ale trzeba się skupić na ich wykorzystywaniu.
"Sierpik" zbiera w tym sezonie wiele pozytywnych recenzji. Nie chce jednak na tym poprzestać, dlatego z każdym kolejnym występem wymaga od siebie coraz więcej. Doskonale bowiem zdaje sobie sprawę, że nie może czuć się zbyt pewnie. - Wiem po sobie, że mimo to, że gram w pierwszym składzie nie siadam na laurach, chcę poprawić swoje statystyki indywidualne. Chcę zacząć strzelać bramki i asystować, bo to pomoże drużynie.
W ramach 14. kolejki drużyna z Kolporter Areny zmierzy się z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza. - Nie chcę mówić czy jesteśmy faworytem. Wiemy, że Termalica to dobra drużyna, fajnie operują piłką, natomiast my skupiamy się na sobie, wiemy, że jesteśmy dobrze przygotowani, tworzymy kolektyw i na tym będziemy jechać. Mamy passę zwycięstw i chcemy ją podtrzymać - deklaruje.
Piłkarz wierzy, że Koronie w końcu uda się wygrać przed własną publicznością. - Nie będzie to łatwe spotkanie. My gramy jednak u siebie, chcemy w końcu dać kibicom okazję do radości. Na tym się skupiamy, nie chcę się rozwodzić nad tym jak zagra Termalica.
Łukasz Sierpina chciałby, żeby złocisto-krwiści stworzyli sobie przynajmniej tyle sytuacji, co w bezbramkowo zremisowanym spotkaniu z Podbeskidziem. Oczywiście w połączeniu z dużo lepszą skutecznością. - Mecz z Podbeskidziem był przełomowy pod tym względem, że zagraliśmy na zero z tyłu i w końcu stworzyliśmy dużo sytuacji. Podejrzewam, że to może być dobry sygnał na mecz z Termalicą i powalczymy w ataku o kilka okazji, a z tyłu zaprezentujemy się tak jak w meczach wyjazdowych.