W minionym sezonie Mariusz Stępiński występował w Wiśle na zasadzie wypożyczenia z 1. FC Nuernberg. Rozegrał dla krakowian 26 spotkań, w których zdobył dwie bramki i zaliczył cztery asysty. Franciszek Smuda i potem Kazimierz Moskal ustawiali go na skrzydle, bowiem pozycja "9" jest przy Reymonta 22 zarezerwowana dla Pawła Brożka.
Choć grał poniżej oczekiwań, Wisła chciała go zatrzymać u siebie, ale nie porozumiała się w tej kwestii z klubem z Norymbergi. Skuteczniejsi w negocjacjach byli działacze Ruchu i 27 lipca młody napastnik zasilił Niebieskich na zasadzie transferu definitywnego.
20-latek odżył w zespole Waldemara Fornalika i w 11 dotychczasowych ligowych występach zdobył już siedem bramek, w tym pięć w pięciu ostatnich kolejkach. Trener Kazimierz Moskal nie obawia się jednak "zemsty" młodzieżowego reprezentanta Polski. Wręcz przeciwnie - cieszy go dobra postawa dawnego podopiecznego. Faktem jest, że Stępińskiemu ciężko było odnaleźć się w tzw. "krakowskiej grze". Ruch stawia na prostsze rozwiązania.
- W ostatnich meczach pokazał, że wyrasta na rasowego napastnika. Jeśli lepiej mu służy taka gra, to należy się tylko cieszyć. My chcemy grać swoje, mamy swój styl, określone cele i zadania. Jak go chcemy powstrzymać? Tak samo, jak każdego innego napastnika. Nie możemy pozwolić, by po stracie piłki powędrowała ona szybko do przodu - mówi Moskal.
#dziejesiewsporcie: świetny trik Ronaldinho