Prowokacje to standard - Szkoci oczami Polaków

 / AFP
/ AFP

Skakanie korkami po nodze, wślizgi wyprostowanymi nogami czy kopanie, gdy sędzia nie widzi. Czego jeszcze możemy spodziewać się po Szkotach? To nie wszystko - opowiadają Polacy, którzy w tamtejszej ekstraklasie grają bądź grali.

Cwany, wyrachowany i złośliwy. To Scott Brown. Środkowy pomocnik Celticu i reprezentacji Szkocji będzie prowokował naszych piłkarzy najbardziej. Radosław Cierzniak przytacza historię, która do dziś przyprawia go o dreszcze. Bramkarz grał w Dundee United w latach 2012-15. Nie raz łapał się za głowę po ostrych wejściach rywali.

- Przyznam, że zrobiło mi się wtedy gorąco. To było w poprzednim sezonie. Nasz napastnik, Nadir Ciftci, prowadził piłkę przy nodze i nagle wskoczył w niego Brown. Dwiema wyprostowanymi nogami, oderwanymi od murawy. Od tyłu. Za to Scott powinien dostać trzy czerwone kartki. Przegiął na całego. Na boisku zrobiła się ogromna awantura. Trwała kilkanaście minut. Sędzia nie wytrzymał presji. Wyrzucił z boiska nie tego piłkarza. Brown nie dostał nawet kartki, a gdyby trafił dobrze Nadira, mógłby go połamać w kilku miejscach - przeżywa do dziś zawodnik Wisły Kraków.

Jarosław Fojut, również były gracz Dundee Utd, przypomina sobie taktykę na mecze ligowe. A raczej jak wyglądać nie powinna. - Długa piłka na wielkiego napastnika, ten zgrywa albo do małego napastnika, albo do boku. Reszta biega. Nie było wielkich odpraw. Gra się tam prosto - mówi obrońca, który gra dziś w Pogoni Szczecin. - Przygotowanie fizyczne jest najważniejsze. Treningi są krótsze niż w Polsce, ale intensywniejsze - dodaje.

Dostałem kopa, to oddam

Cierzniak wraca jeszcze do faulu Browna. - Nie dostał wtedy kartki, bo jest w lidze szkockiej inaczej traktowany. Wyjątkowo, to gwiazda. Myślę, że w meczu eliminacji Euro 2016 może nam zaszkodzić najbardziej. Lubi grać agresywnie, prowokować, ma taką naturę. To wojownik, pracuś, ale też cwaniak. Będzie umiejętnie faulował, żeby wytrącić naszych z równowagi, ale po cichu. Tak, by nie dostać kartki. On to robi specjalnie. Po takich wejściach adrenalina u piłkarzy skacze, łatwiej o wyprowadzenie z równowagi lub dekoncentrację - zauważa bramkarz.

W najwyższej lidze w Szkocji występuje obecnie dwóch polskich zawodników: Michał Szromnik (Dundee Utd) i Błażej Augustyn (Heart of Midlothian). Ten drugi trafił do Edynburga latem z Górnika Zabrze. - W Szkocji trenerzy każą grać ostrzej przy stałych fragmentach gry. Mam stać blisko rywala i po prostu cały czas uprzykrzać mu życie. Przepychamy się, ciągniemy za koszulki. Oczywiście tak, żeby sędzia nie widział. Prowokacje to standard. Ostatnio jakiś gość naskoczył mi perfidnie korkami na nogę. W takich sytuacjach staram się odwdzięczyć przy najbliższej stykowej akcji - obrońca opowiada o kulisach tamtejszych rozgrywek.

Augustyn zwraca też uwagę na błyskawiczny sposób rozgrywania akcji. - Już przed przyjęciem piłki muszę mieć obrany punkt, gdzie ją wykopać, w jaki obszar boiska. Dominuje pressing. Niektóre drużyny biegają non stop. W porównaniu do Polski dużo czasu spędza się w siłowni. Po meczach zawsze ćwiczymy górne partie mięśniowe - uzupełnia.

Wióry mają lecieć

Szromnik za dużo w Dundee nie gra, ale swoje zaobserwował. - Porównałbym tę ligę do igrzysk. Tłum lubi, jak się dzieje, jak wióry lecą. Gdy bohater się poświęca, walczy do upadłego. Wyspiarze są przeświadczeni, że ich styl gry jest niepowtarzalny i najlepszy. Nie lubią, gdy się go kwestionuje - mówi Szromnik.

- Tu po prostu kultura gry jest inna. Jak napastnik raz zauważy, że obrońca odstawi głowę lub nogę, to bezwzględnie to wykorzysta. Nie ma miejsca na odrobinę słabości. Sam czasem przecieram oczy, jak się tu zawodnicy kopią. Dziwi mnie to, bo na treningach ostre wejścia są od razu zabraniane - kontynuuje. - Z drugiej strony, mecze to show. Zawodnicy kolegują się ze sobą poza boiskiem bez względu na to, w jakich klubach występują. Spotykają się i dyskutują przy piwie. To tylko meczowe emocje. Na zasadzie: trzeba pokazać, że jest się mężczyzną - dodaje gracz Dundee Utd.

Poziom ligi szkockiej różni się jednak od stylu gry kadry. Tamtejsza ekstraklasa oparta jest na prostej i ostrej grze. Selekcjoner Szkotów, Gordon Strachan, wprowadza sukcesywnie nowe trendy.

- Zrezygnował z kopania przed siebie, postawił na wymianę piłki po ziemi. Poziom reprezentacji podniósł się również dlatego, że opiera się ona głównie na zawodnikach występujących w Premier League lub Championship. W szkockiej ekstraklasie grają głównie młodzi piłkarze. To dobre, bo ogrywają się w seniorskiej piłce i Strachan sukcesywnie wyławia najzdolniejszych do kadry - dzieli się obserwacjami Cierzniak. - Szkocka liga zmierza w dobrym, europejskim kierunku. Zaczyna się tam grać po ziemi. Żeby poziom ekstraklasy znacząco wzrósł, potrzeba jednak inwestorów. I mocnych jak kiedyś Rangersów - kończy bramkarz.

Wdowczyk: Szkoci będą nas prowokowali. Musimy pokazać, że jesteśmy mężczyznami

Źródło artykułu: