Daniel Myśliwiec skomentował 0:4 z Pogonią. Padło pytanie o dymisję

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Daniel Myśliwiec
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Daniel Myśliwiec

- To najtrudniejszy moment dla mnie jako trenera Widzewa. Nie chciałbym urządzać krucjaty na piłkarzy. Wychodzę z założenia, że to ja mogłem zareagować lepiej - mówi Daniel Myśliwiec po przegranej 0:4 z Pogonią Szczecin w 22. kolejce PKO Ekstraklasy.

Złe rzeczy dla łodzian zaczęły dziać się już w ósmej minucie, gdy do siatki trafił Rafał Kurzawa. Później trzy gole dołożył jeszcze Efthymis Koulouris. Widzew w pierwszej części gry jeszcze próbował zagrozić szczecińskiej bramce, ale w drugiej był już kompletnie bezradny.

- Myślę, że nie ma potrzeby silić się na jakiekolwiek głębsze słowa przy takim wyniku, bo bez względu na przebieg spotkania i sposób, w jaki straciliśmy bramki, który w mojej skromnej ocenie nie oddawał przebiegu pierwszej połowy, nie ma sensu. Zawiedliśmy. Musimy zrobić wszystko, by w kolejnym meczu grać lepiej, przede wszystkim jeśli chodzi o tworzenie sytuacji i zamienianie ich na bramki - powiedział Daniel Myśliwiec na konferencji prasowej.

- To wymaga od nas jeszcze większej pracy i siły i nie mówię tu o sile fizycznej, ale o takiej, żeby w trudnym momencie umieć pokazać swoje umiejętności tak, żebyśmy mogli konsekwentnie wykonywać swoją pracę skupiać się na tym, na czym ona polega - dodał.

ZOBACZ WIDEO: Skandal w Anglii. Kibice napadli na zawodników

Tych, którzy kibicują Widzewowi, szczególnie ma prawo martwić fakt, że bramki tracone przez czerwono-biało-czerwonych w sobotnim meczu z Pogonią Szczecin w dużej mierze brały się z błędów indywidualnych - na przykład pierwsza to nieporozumienie Rafała Gikiewicza z Franem Alvarezem, trzecia to błąd Luisa da Silvy, a czwarta - Pawła Kwiatkowskiego.

- Zawsze skupiamy się na efekcie końcowym. Ja patrzę na jego osobę nieco szerzej. Pytanie, co mogliśmy zrobić wcześniej. Nie chciałbym urządzać krucjaty, bo problemem Widzewa Łódź nie jest Luis da Silva. To, że popełnił błąd, jestem w stanie zrozumieć, bo patrząc strategicznie ominięcie pressingu rywala polegało na tym, by zmienić stronę. Daleki byłbym od pytań, które miałyby sugerować, że on jest winny i gdyby nie on, to wygralibyśmy pięć ostatnich meczów. "Luigi" pracuje najlepiej jak umie, a ja robię wszystko, by zestawić aktualnie najlepszą jedenastkę z piłkarzy aktualnie dostępnych - wyjaśnił trener łodzian.

Często padają też pytania: "dlaczego tak się dzieje"? I tu już Myśliwiec odpowiedział w swoim stylu.

- Myślę, że nie jestem osobą, która poda konkretną przyczynę tego co się dzieje. Na pewno nasza intencja nie jest zła. Być może noga komuś zadrży, bo oczekiwania są ogromne, a sytuacja wydaje się prosta. Na pewno intencja nie jest zła. To nie tak, że ktoś chce zrobić coś źle i przykładowo sprokurować karnego. Determinacja piłkarza powoduje często, że robi on nieskoordynowane ruchy - przyznał.

- Trudno to racjonalnie wytłumaczyć, ale często dochodzi tutaj czynnik losowy. To jest najtrudniejszy moment dla mnie jako trenera Widzewa. Bardzo chcemy pokazać, i za to mogę szanować moich piłkarzy, że chcemy być wierni naszemu sposobowi gry, bo przyszliśmy tu robić wynik, ale też w określonym stylu. W mojej ocenie czynnik ludzki nie jest tu kluczowy, bo to zawsze determinuje szukanie pojedynczych winnych, a nie o to chodzi - zaznaczył.

Podczas pomeczowej konferencji Myśliwiec został też zapytany o to, czy poda się do dymisji. Wszak dwa tygodnie temu kibice śpiewali: "hej trenerze, składaj podpis na papierze" w nawiązaniu do nieprzedłużonego kontraktu szkoleniowca. Podczas starcia z Pogonią słychać było przyśpiewkę: "zmiana trenera". Sam zainteresowany odpowiedział, że nie zamierza rezygnować z funkcji.

Największe zastrzeżenia są często w takich sytuacjach do wyborów personalnych. Jak na to zapatruje się trener Widzewa?

- Przy każdej takiej okazji wychodzę z założenia, że to ja mogłem zareagować lepiej. Mogłem wystawić Jakuba Grzejszczaka, który pracował dobrze. Pytanie, czy powinienem to zrobić. Uważam, że jego gotowość nie jest jeszcze na takim poziomie, żeby dać mu szansę. Ciężko jest przewidzieć to, kto w jaki sposób doznał urazu. Świetnie, że zagrał dziś Pawłowski. Był członkiem drużyny, ale wcześniej tego nie było. Za efekt końcowy zawsze będę odpowiadał ja - zakończył.

Widzew Łódź spadł na 12. miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy. Ma pięć punktów przewagi nad strefą spadkową. W najbliższy piątek zespół z Miasta Włókniarzy zagra na wyjeździe z Radomiakiem Radom.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści