Koniec ery heavymetalowej w Dortmundzie. Tuchel uspokoił Borussię

W Dortmundzie czas futbol heavymetalowego dobiegł końca. Thomas Tuchel, choć wydawał się podobny do Juergena Kloppa, woli inną muzykę. Nadeszły rządy wielkiego porządku. Wszystko ma swoje miejsce.

Szkoleniowiec, z którym Borussia Dortmund święciła tłuste lata był wielkim zwolennikiem wysokiego kontrpressingu przez 90 minut. Zespół grał mniej więcej tak jak zachowywał się trener. Jechał na pełnym gazie. Klopp zdobył w ten sposób dwa mistrzostwa, wygrał Puchar Niemiec, trzy razy triumfował w Superpucharze Niemiec, a także doszedł do finału Ligi Mistrzów.

Tuchel natomiast chciał zwolnić. Szybkość była mu potrzebna, ale tylko w odpowiednich momentach. - Za Kloppa założenie wydawało się proste: zdobyć piłkę i od razu zaatakować. Teraz jest więcej cierpliwości. Wymienianie wielu podań i szukanie odpowiedniego momentu do zagrania kluczowej piłki - charakteryzuje Borussię autor książki "Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej" Ulrich Hesse.

Taktyka Tuchela pozwoliła uruchomić wielu graczom rezerwy, których wydobyć w ostatnim sezonie nie mógł Klopp. - Pierre-Emerick Aubameyang strzela na potęgę, a Ilkay Guendogan wreszcie jest żywszy. Nie możemy też zapomnieć o Henrichu Mchitarjanie. Dopiero teraz Ormianin zaczął grać na miarę oczekiwań - wylicza były gracz między innymi Hansy Rostock, Sławomir Chałaśkiewicz.

Odżyli również Shinji Kagawa czy Matthias Ginter. Tuchel znalazł sposób, by wykorzystać walory obu piłkarzy. Widać to zwłaszcza w przypadku Gintera, który od początku sezonu zdążył już wziąć udział przy dziesięciu golach (zdobył dwa i zaliczył osiem asyst).

Wynika to głównie z zagęszczenia środka pola oraz lewej flanki podczas wyprowadzania akcji przez Matsa Hummelsa. Ten schemat powtarzał się niemal przy każdej asyście Gintera. Przeciwnicy koncentrowali uwagę na przesuniętym wysoko Marcelu Schmelzerze, podczas gdy młody Niemiec błyskawicznie podłączał się po przeciwległej stronie. Otrzymywał dobre długie podanie, a potem sam zagrywał piłkę.

Dał im przykład Lewandowski

Niemiecka prasa śmieje się, że przy Tuchelu lepiej wygląda wszystko. Nawet kierowca autobusu schudł osiem kilogramów. Mówiąc już zupełnie poważnie: nowy szkoleniowiec wprowadził piłkarzom rygorystyczną dietę, czego za rządów Kloppa niekoniecznie przestrzegano. Hummels przyznał się, że wcześniej lubił zjeść swojsko. Od niedawna jest zdrowszy - prawie w ogóle nie pije już mleka. Odłożył też produkty zawierające sporo tłuszczu pochodzenia zwierzęcego. - Zaczęliśmy przywiązywać większą wagę do odżywiania. Nie dodajemy już tyle cukru, zwłaszcza do napojów - mówił z kolei Schmelzer.

Największa rewolucja dotyczy Guendogana. Jeszcze niedawno któremu spod koszulki wylewał się tłuszczyk. Pomocnik Borussii jest teraz lżejszy o cztery kilo, co ma duże przełożenie na jego formę boiskową.

Oczywiście nie jedzenie było najważniejsze w modernizacji BVB. - Właśnie tak to trzeba nazwać. Nie możemy mówić o nowej Borussii. Drużyna zmieniła się tylko trochę. Na pewno wyszło jej to na dobre - zauważa Chałaśkiewicz.

Pierwszy mini-kryzys

W szeregi zespołu z Signal Iduna Park wdarł się jednak pierwszy mini-kryzys. Po jedenastu zwycięstwach, przyszły trzy remisy. Częścią winy za straty punków Tuchel obwiniał sędziów. - Kolejny raz jesteśmy skrzywdzeni przez ich pomyłki - mówił szkoleniowiec BVB po meczu z Darmstadt.

- Nie zganiałbym wszystkiego na arbitrów. Ta drużyna po prostu będzie traciła czasami punkty. Na pewno przegra kilka spotkań. Czasy wielkiej Borussii Dortmund minęły bezpowrotnie - uważa Chałaśkiewicz, z którym w pełni zgadza się Hesse. - Przeciwko Hoffenheim Adrian Ramos miał dobrą okazję, ale jej nie wykorzystał. Przeciwko Darmstadt popełniono błędy w obronie. Przeciwko PAOK zaś brakowało kreatywności. Więc pomyłki mogły być jedną z przyczyn, ale na pewno nie najważniejszą – twierdzi niemiecki dziennikarz.

Za wcześnie na ocenę

Na ocenę pracy Thomasa Tuchela jest jednak jeszcze za wcześnie. Pierwsze dobre momenty pracy Juergena Kloppa pojawiły się po dwóch latach. - Efekty pracy Tuchela widzimy już teraz. Z pewnością BVB stać by zająć drugie albo trzecie miejsce w Bundeslidze. Ale nie oszukujmy się: wyżej jest szklany sufit. Bayernu Monachium dogonić nie można - nie ma wątpliwości Chałaśkiewicz.

Warto również pamiętać, że Borussia Kloppa dwa sezony z rzędu wskazywała rywalowi z Allianz Areny miejsce w szeregu. Była absolutnie bezkonkurencyjna.
- Zdecydowanie: w obecnej formie Borussia nie jest w stanie konkurować z Bayernem. Ani na dłuższą metę, ani podczas niedzielnego spotkania. Zespół Pepa Guardioli wygląda na produkt końcowy - dodaje Hesse.

Dla samego Tuchela będzie to mecz bardzo istotny nie tylko ze względu na jego rangę w Niemczech. Trener BVB od dawna zafascynowany jest filozofią Guardioli. - To najlepszy szkoleniowiec świata - kokietował podczas konferencji prasowej.

Będzie wyprzedaż?

Jeśli chodzi o działaczy Borussii - oni mają coś do udowodnienia. Bawarczycy wyciągnęli z ich szeregów Mario Goetze oraz Roberta Lewandowskiego. Odebranie punktów Bayernowi - i to na jego stadionie - byłoby rzeczą wielką. Ważniejszy jest jednak cel sezonowy, czyli awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Jego brak oznaczać może utratę argumentów podczas rozmów dotyczących przedłużenia kontraktów.

Za dwa lata kończą się umowy Ilkaya Gundogana, Matsa Hummelsa oraz Henricha Mchitarjana. Odejście aż trzech piłkarzy tego formatu za darmo nie wchodzi w grę. Kolejny sezon bez elitarnych rozgrywek będzie więc równoznaczny z wyprzedażą. Wówczas po wielkiej Borussii zostałyby wyłącznie wspomnienia.

Mateusz Karoń

Ibrahimović: Całą czarną robotę wykonywał Rooney, a Ronaldo zbierał pochwały

Komentarze (0)