Wrocławska drużyna otrzymała od Górnika Łęczna dwa ciosy w ciągu 120 sekund i jej reakcja na taki obrót wydarzeń była niewiadomą. Goście nie poddali się i ich zaangażowanie szybko przyniosło efekt. - Początek z naszej strony nie był idealny. Dostaliśmy dwie szybkie bramki. Myślę, że pokazaliśmy siłę naszej drużyny, bo nie przestaliśmy grać i wierzyliśmy do ostatniej sekundy - podkreśla Robert Pich.
[ad=rectangle]
26-letni Słowak zdobył kontaktową bramkę, wykorzystując prezent od Sergiusza Prusaka. Bramkarz Górnika wybiegł na 16. metr i niefortunnie podał prosto pod nogi Picha, który nie zmarnował tej sytuacji i precyzyjnie go przelobował. Kilka minut później do remisu doprowadził Kamil Biliński po kolejnym kiksie doświadczonego golkipera. - Te dwie bramki były ważne, bo szybko odpowiedzieliśmy na gole przeciwnika - przekonuje były zawodnik MSK Żilina.
W drugiej połowie sobotniego meczu Śląsk udowodnił, że nie interesuje go podział punktów. Wrocławianie zdominowali przeciwnika, ciekawie operowali piłką i groźnie strzelali, a w ostatniej akcji meczu zdobyli gola na wagę zwycięstwa. - Wierzyliśmy do końca, bo mieliśmy sytuacje. Super, że w ostatniej minucie strzeliliśmy bramkę, która dała nam wygraną - przyznaje Pich. - To zwycięstwo będzie dla nas pozytywnym bodźcem przed dalszymi kolejkami. W każdym meczu tworzymy sytuacje i to jest pozytywne. Jeśli będziemy je wykorzystywać, to będziemy wygrywać - kończy Słowak.
Robert Pich: Pokazaliśmy siłę naszej drużyny
[tag=549]Śląsk Wrocław[/tag] dał przykład tego, ile znaczy wola walki i wiara w sukces. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego zgarnęli pełną pulę, choć po 18 minutach przegrywali z Górnikiem Łęczna 0:2.