Michał Mak: Kiedyś w końcu musieliśmy się rozstać

[tag=557]Lechia Gdańsk[/tag] sprowadziła latem tylko jednego z braci Maków. Po raz pierwszy w karierze 23-letni skrzydłowy zagra bez bliźniaka.

Trener Jerzy Brzęczek dał Michałowi Makowi szansę debiutu w Lotto Lubelskie Cup. Pozyskany z PGE GKS Bełchatów piłkarz rozegrał po 45 minut przeciwko Szachtarowi Donieck oraz Hannoverowi 96. Zaprezentował się z dobrej strony i należał do czołowych zawodników w swojej drużynie. - Dostałem po 45 minut od trenera i w każdej minucie chcę udowadniać, że mogę dać dużo tej drużynie. Jestem nowym zawodnikiem, przyszedłem tutaj zrobić kolejny krok do przodu - przekonuje Mak. - Lechia jest takim klubem, gdzie na każdą pozycję jest po kilku zawodników i trzeba walczyć. Nie składam broni i chciałbym wybiec w pierwszym składzie w meczu ligowym - podkreśla.
[ad=rectangle]
Starcia z zagranicznymi rywalami na Arenie Lublin były dla Lechii preludium do kolejnych meczów z wymagającymi przeciwnikami na czele z Juventusem Turyn. - Mamy bardzo mocnych sparingpartnerów. To fajne doświadczenie zagrać z Szachtarem czy Hannoverem, a czekają nas jeszcze lepsze mecze - z Wolfsburgiem, Schalke czy Juventusem. Na pewno to zaprocentuje w lidze, bo przez takie mecze nabieramy pewności siebie. Nic tylko się cieszyć i nabierać doświadczenia w takich spotkaniach - ocenia Mak.

Michał i Mateusz Mak dotychczas byli nierozłączni. Wspólnie zmieniali kluby, ale to dobiegło końca. Mateusz zmagał się ostatnio z kontuzją i w ubiegłym sezonie rozegrał tylko trzy mecze, więc Lechia sięgnęła wyłącznie po Michała. - Kiedyś w końcu musieliśmy się rozstać. Mam 24 lata, więc ten czas musiał nadejść. Życzę Mateuszowi jak najlepiej. On wraca po kontuzji. Mam nadzieję, że dojdzie szybko do zdrowia. Każdy gra na swoje nazwisko, więc taki czas musiał nastać - uważa Michał Mak.

Źródło artykułu: