Podopieczni Jerzego Brzęczka zmierzyli się w Lublinie z Szachtarem Donieck i Hannoverem 96. Zaprezentowali się z niezłej strony na tle zagranicznych rywali, choć wszystkie sztaby szkoleniowe zastosowały dużą rotację w składach. - To był fajnie obsadzony turniej. Mieliśmy okazję mierzyć się z dobrymi zespołami. Jest to dla nas nauka na przyszłość - ocenia Grzegorz Wojtkowiak.
[ad=rectangle]
W finale Lotto Lubelskie Cup gdańska drużyna prowadziła do 89. minuty z Hannoverem 96. Wtedy wyrównał Kenan Karaman. Lepsza skuteczność w serii rzutów karnych zapewniła sukces niemieckiej ekipie. - Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Hannover będzie grał bardzo zdyscyplinowanie, bo z tego słyną drużyny z Bundesligi. Tak też to wyglądało. Mieliśmy swoje założenia. Przede wszystkim chcieliśmy grać bardzo dobrze w defensywie, ustawić się między formacjami, żeby odległości nie były zbyt duże i dobrze to funkcjonowało. Z mojej strony mecz wyglądał na bardzo wyrównany. Chwała Hannoverowi za to, że grał do końca. Rzuty karne to loteria i poszczęściło się rywalom - analizuje były piłkarz TSV 1860 Monachium.
Trener Lechii mógł przyjrzeć się sporemu gronu młodych piłkarzy, którzy mogliby zwiększyć rywalizację w zespole. W jego drużynie zagrało dziewięciu zawodników poniżej dwudziestego roku życia. - W swoim zespole mamy mnóstwo młodych zawodników, którzy zbierają doświadczenie przez to, że są z nami na obozie. Rzucenie ich na głęboką wodę w tym turnieju dało im możliwość uczenia się od najlepszych drużyn - przekonuje reprezentant Polski.