Piłkarze Jagiellonii Białystok przyjechali do Szczecina z medalami na szyjach i szansami na mistrzostwo Polski. Wyjechali już bez nadziei na koronę, ale z realną możliwością zakończenia sezonu na drugim miejscu. W międzyczasie pokonali Pogoń, która zagrała tym razem tragicznie. O ile po przerwie pokazała momentami poprawny futbol, to pierwsza połowa nadawała się do zapomnienia.
[ad=rectangle]
- Ubolewam nad porażką i nad stylem w jakim zostania poniesiona. Takiej postawy jaka była w pierwszej połowie nie akceptuję. Można przegrać, tracić gole, ale trzeba chociaż starać się przeszkadzać rywalowi - narzekał Czesław Michniewicz, trener Pogoni Szczecin po porażce 1:3. - Graliśmy piłkę halową, czyli bezkontaktową. Rozmawiałem o tym z drużyną. Nie mamy potencjału, żeby grać w ten sposób. Musimy wyszarpać każdy punkt z gardła takiemu zespołowi jak Jagiellonia i ta sztuka nam się nie udała.
Ten mecz to porażka piłkarzy, a także Michniewicza. Grupa mistrzowska to dla szczecinian preludium okresu przygotowań. Od początku trener testował warianty taktyczne, a także młodych piłkarzy. Dał szansę choćby Michałowi Walskiemu, Sebastianowi Murawskiemu. W środę przeszedł samego siebie. Do środka pola wstawił zarówno debiutanta Roberta Obsta, jak i nastolatka Kamila Wojtkowskiego. Przed drugą połową zdjął obu z boiska.
- Obstowi obiecałem, że jeżeli będzie pracować ciężko na treningach, to dostanie swoją szansę. Razem z Wojtkowskim nie grali słabo, ale musiałem zareagować na wynik 0:2 i dlatego wykorzystałem limit zmian w przerwie. Pierwotny plan zakładał, że przetrwamy pierwszą połowę, a w drugiej wejdzie Akahoshi i ożywi grę. Nie spodziewałem się, że Jagiellonia strzeli nam gole tak łatwo - tłumaczył szkoleniowiec.
Poza wspomnianymi młodzianami drugą linię Pogoni współtworzyli Rafał Murawski, Adam Frączczak oraz Vladimirs Kamess. Gra tego ostatniego była nieporozumieniem i Michniewicz zastosował wędkę już w 40. minucie. To oznacza prawdopodobnie definitywny koniec Łotysza w Szczecinie.
- To moja osobista porażka. Chłopak prezentował się dobrze na treningach i liczyłem, że tak samo będzie w meczu przed domową publicznością. Wcześniej nie dostawał szans i chciałem, by pokazał się. Choć ma doświadczenie, to spalił się totalnie. Nic mu nie wychodziło, grał nerwowo, gubił piłkę. Wprowadziłem Dominika Kuna i zdobył gola, który i tak nic nam nie dał - przyznał się do błędu Michniewicz.
Trener Portowców ubolewał, że pożegnanie ze Szczecinem nastąpiło w tak złym stylu. To siódmy mecz z rzędu i trzynasty w grupie mistrzowskiej od czasu reformy ligi, którego Portowcy nie wygrali.
- Jest mi przykro. Trener Probierz udzielił mi lekcji futbolu. Na tle Jagiellonii wyglądaliśmy nie najlepiej przez cały mecz. Żaden z nas nie prezentował się lepiej od swojego vis-a-vis. Jednym zdaniem przegraliśmy zasłużenie. Trzeba z porażki wyciągnąć jak najwięcej wniosków. Będziemy analizować dokładnie środowy mecz i od niego musimy zacząć zmiany w Pogoni Szczecin - podsumował Michniewicz.
[event_poll=52091]