Zarówno dla Podbeskidzia Bielsko-Biała, jak i Górnika Łęczna wtorkowe starcie było meczem o "życie". W lepszych nastrojach do tego spotkania przystępowali goście, którzy w trzech ostatnich wyjazdowych pojedynkach zdobyli 7 punktów. Z kolei bielszczanie na swoim terenie wywalczyli w trzech poprzednich potyczkach zaledwie punkt.
[ad=rectangle]
Górale liczyli na przełamanie złej passy, a triumf nad Górnikiem dałby im pewne utrzymanie. Każdy inny wynik oznaczałby, że kwestia dalszej gry Podbeskidzia rozstrzygnęłaby się w meczu 37. kolejki w Kielcach. Wszystko wskazywało na to, że tak właśnie będzie, ale w doliczonym czasie gry szalę zwycięstwa na stronę gospodarzy przechylił Bartłomiej Konieczny.
To kolejny w tym sezonie mecz, w którym Podbeskidzie zapewniło sobie punkty dzięki bramce zdobytej w doliczonym czasie gry. W dodatku po raz pierwszy od trzech meczów ekipa spod Klimczoka nie straciła gola. - Lubimy dramatyczne końcówki. Dzisiaj nie popełniliśmy rażących błędów w defensywie i strzeliliśmy bramkę w ostatniej minucie. Sezon się jeszcze nie kończy bo gramy jeszcze jeden mecz, ale na ten mecz pojedziemy bardzo spokojni, dlatego że dzisiaj zapewniliśmy sobie utrzymanie - przyznał Maciej Iwański.
Jeszcze kilka tygodni temu trudno było wyobrazić sobie, że Podbeskidzie stoczy tak zaciekły bój o utrzymanie. Górale długo liczyli się w walce o miejsce w czołowej ósemce, a wypadli z niej dopiero na dwie kolejki przed zakończeniem fazy zasadniczej. - To jest piłka, czasami jest tak, że nie można dokonać czegoś wcześniej, ale ważne to, iż ekstraklasa została utrzymana dla Bielska. Nie ma czego fetować, bo cieszylibyśmy się, gdybyśmy grali w ósemce. Teraz jest radość, bo utrzymaliśmy się w lidze - powiedział pomocnik Podbeskidzia.