Sebastian Staszewski: Tegoroczne Święta spędzasz w Polsce?
Mariusz Lewandowski: - Dokładnie tak. Obecnie jestem w Lubinie. Razem z rodziną i przyjaciółmi wykorzystujemy maksymalnie ten wolny czas. Sylwestra też pewnie spędzimy w regionie. Nigdzie za granicę się nie wybieram. Dość mam ciągłych wyjazdów.
Kiedy wracasz na Ukrainę?
- Siódmego stycznia zaczynamy przygotowania.
Masz jakieś założenia na ten nowy rok?
- Na pewno dobra gra, ale takie założenia mam co roku. Jak każdy piłkarz mam ambicję i chęć gry przeciwko najlepszym. Zobaczymy co przyniesie ten nowy rok. Główny cel to oczywiście awans z reprezentacją na Mistrzostwa Świata do RPA.
Może nowy rok przyniesie także wyczekiwany transfer?
- Kto wie (śmiech). Już wcześniej myślałem, że odejdę, że uda się dogadać wszystkie konkrety a nic z tego nie wyszło. Albo kluby nie mogły dość do porozumienia, albo mi proponowano za małe pieniądze. I tak dziś ciągle jestem w Szachtarze. Myślałem, że to pójdzie łatwiej, ale jak widać do transferu bardzo daleko droga.
Zainteresowane wykupieniem cię z Doniecka jest angielskie Wigan Athletic. Premiership ci odpowiada?
- Ciężko, aby nie, bo Premiership to przecież najlepsza liga świata. Jeżeli oni faktycznie chcą mnie pozyskać to muszą być bardzo konkretni. Jeżeli Wigan jest klubem, który jest w stanie sprostać finansowym wymaganiom Szachtara to OK. Ukraińcy chcą około pięciu milionów euro, ale to suma do dogadania. Znając jednak życie wykupić będzie mnie bardzo ciężko.
Słyszałeś o innych, niż Wigan, ofertach?
- Zawsze są jakieś sygnały, ale wszystko przeważnie kończy się na rozmowach. Podchodzę do tego spokojnie i wszystkich kupców odsyłam do klubu. Najpierw się trzeba dogadać z nimi a to nie taka łatwa sprawa. Nowy klub musi też spełniać moje wymagania sportowe. Jeżeli Szachtar zaakceptuje jakąś ofertę wtedy mi będzie łatwiej negocjować.
Mówiłeś o poziomie sportowym, ale Szachtar po fatalnym początku ligi w tabeli zajmuje dopiero piąte miejsce. Jak na zespól zbudowany za dziesiątki milionów euro prezentujecie się bardzo słabo.
- Jest w tym na pewno prawda. Początek sezonu mieliśmy słaby, ale dlatego, że traciliśmy dużo bramek w końcówce. Graliśmy ładnie dla oka, ale bardzo nieskutecznie, brakowało koncentracji. Ostatnio wygrywamy w lidze, roznieśliśmy 5:0 Bazyleę w Lidze Mistrzów i wygraliśmy z Barcą. To coś znaczy. Mamy duży potencjał. W Szachtarze gra przecież ponad piętnastu reprezentantów.
W kolejnej rundzie Pucharu UEFA gracie z Tottenhamem Londyn, który wyeliminował krakowską Wisłę. Eliminując drużynę "Kogutów" możesz pomścić kolegów z Wisły.
- Postaram się. Na pewno powalczymy o wygraną w całym Pucharze. A wracając do Ligi Mistrzów to wydaje mi się, że może lepiej grać w tym Pucharze UEFA niż w Champions League i po awansie z grupy trafić na Barcelonę czy Manchester. Wiadomo, że wiąże się to z mniejszymi przychodami dla klubu, ale przynajmniej mamy szansę na sukces sportowy.
Wcześniej, kiedy otwarcie przyznawałeś, że chcesz opuścić Donieck pojawiły się problemy z grą w pierwszym składzie. Lucescu zrobił ciebie rezerwowym a nawet odsyłał na trybuny. Obecnie wszystko wraca do normy?
- Na szczęście tak. Zacząłem grać regularnie. Niby wszystko zależy od dyspozycji, od tego jak prezentujesz się w treningu. Ale po moim przykładzie widać, że nie tylko forma ma decydujące znaczenie. Były przecież sytuacje, że grałem dobrze, strzelałem bramki a on nagle wysyłał mnie na trybuny. Po co takie decyzje? Psuje to tylko atmosferę. On jest trenerem i o wszystkim decyduje. Ale nie zawsze trener ma racje.
Podpadłeś w konflikt z Lucescu?
- Nie chcę o tym mówić.
Ale jakieś spięcia na linii Lewandowski - Lucescu były?
- Naprawdę nie chcę się wypowiadać. On ma swoje zdanie, ja swoje. Wydaje mi się… Może później wypowiem się na ten temat. Jak skończę grać w piłkę może napiszę jakąś książkę (śmiech). OK., koniec tematu Lucescu.
Zapytam więc o reprezentację. Nie poszło nam na Mistrzostwach Świata w Korei i Japonii a także w Niemczech. Może sprawdzi się reguła, że do trzech razy sztuka i, jeżeli awansujemy, osiągniemy sukces w Południowej Afryce?
- No właśnie, jeżeli awansujemy. Ale ja jak najbardziej wierzę w ten awans. Jak wcześniej powiedziałem, to główny cel kadry na ten rok. Grupa się wyrównała i teraz liczy się każdy punkt. Jeżeli udałoby się awansować na kolejne Mistrzostwa Świata byłoby super.
Kluczem do awansu powinna być równa dyspozycja. Gdyby nie braki w koncentracji dziś liderowalibyśmy w tabeli i jedną nogą siedzielibyśmy w samolocie do RPA.
- Trzeba właśnie wyrównać formę. Dużo zależy od dyspozycji dnia, ale i od pojedynczych błędów. Przykład dobitny to Słowacja - cały mecz gramy dobrze, kontrolujemy grę a tu nagle rozluźnienie, dwa ciosy i po sprawie. Musimy nad tym popracować, bo eliminacje do Mistrzostw Świata to poważna sprawa. Ale jak to w piłce bywa, można wygrać pięć spotkań i można przegrać. Mamy potencjał i musimy to pokazać. Jest też dużo młodych piłkarzy, czyli mamy perspektywy na przyszłość.
A nie boisz się, że któryś z tych młodych piłkarzy wygryzie cię ze składu?
- Zawsze tak może być. Jeżeli jednak ktoś będzie lepszy ode mnie to nie mam nic przeciwko. W kadrze muszą grać najlepsi!