Arsenal przed spotkaniem z Burnley wygrał siedem spotkań z rzędu. Był zdecydowanym faworytem meczu z beniaminkiem, którego na Emirates Stadium ograł 1 listopada zeszłego roku 3:0. Jednak wówczas do 70. minuty utrzymywał się remis.
[ad=rectangle]
Teraz Kanonierzy już w pierwszym kwadransie wyszli na prowadzenie. Po zamieszaniu w polu karnym gospodarzy najprzytomniej zachował się Aaron Ramsey i to on wpisał się na listę strzelców. Dla Walijczyka był to piąty ligowy gol w obecnym sezonie.
Burnley chciało szybko odpowiedzieć na utratę brami, ale przewaga Kanonierów była znacząca. W pierwszej odsłonie wynosiła aż 70 procent, a mimo to David Ospina w kilku sytuacjach musiał pokazać swoje umiejętności. Kolumbijczyk broni bezbłędnie odkąd zmienił między słupkami Wojciecha Szczęsnego.
Druga połowa nie przyniosła już żadnej bramki i przede wszystkim widowiska. Mecz nie zachwycił swoim poziomem. Burnley nie było w stanie rozerwać defensywy Kanonierów, a londyńczycy też nie rozgrywali wielkich zawodów. Im do szczęścia było jednak potrzebne zwycięstwo i dopięli swego. Wygrali po raz ósmy z rzędu w lidze i do prowadzącej w tabeli Chelsea tracą tylko cztery punkty. The Blues mają jednak do rozegrania dwa zaległe spotkania. Za dwa tygodnie dojdzie do wielkiego hitu, w którym Arsenal zmierzy się właśnie z Chelsea.
Burnley - Arsenal 0:1 (0:1)
0:1 - Aaron Ramsey 12'
Składy:
Burnley: Tom Heaton - Kieran Trippier, Mike Duff, Jason Shackell, Ben Mee, David Jones (90+2' Matthew Taylor), George Boyd, Ashley Barnes, Scott Arfield, Sam Vokes, Danny Ings.
Arsenal: David Ospina - Hector Bellerin, Per Mertesacker, Laurent Koscielny, Nacho Monreal, Aaron Ramsey, Mesut Oezil, Santi Cazorla, Francis Coquelin, Alexis Sanchez (90+3' Calum Chambers), Olivier Giroud (83' Danny Welbeck).
Żółte kartki: Ben Mee, Mike Duff (Burnley).
Sędzia: Mike Dean.