- Nie udał nam się ten lany poniedziałek. Szkoda, choć z drugiej strony też nie mieliśmy zbyt wielu klarownych sytuacji. Mecz toczył się w środkowej strefie. Korona przepychała nas w pojedynkach jeden na jeden i w tym myślę był ukryty klucz do sukcesu - mówił po porażce 0:2 niepocieszony Grzegorz Bonin.
[ad=rectangle]
[tag=566]
Górnik Łęczna[/tag] nie tylko popełnił błędy w defensywie, ale przede wszystkim zawiódł w ataku. Goście praktycznie nie istnieli w tym elemencie, choć trzeba im oddać, że mieli swoje okazje po uderzeniach z dystansu. - Były dwa strzały, ale nie były one znowu nie do obrony. Tych sytuacji było jak na lekarstwo - przyznał były gracz Korony. Czy rywal zaskoczył czymś podopiecznych Jurija Szatałowa? - Wiedzieliśmy, że tak grają. Nie chcieliśmy doprowadzić do tego co lubią, czyli grać długą piłką. W tym meczu bardzo dobrze przy piłce utrzymywał się Porcellis. Praktycznie wszystkie piłki zgrywał do szybkich skrzydłowych, a oni napędzali ataki. W defensywie sobie nie poradziliśmy, a w ofensywie zagraliśmy po prostu słabo.
Postawa beniaminka była tym bardziej zaskakująca, że pojedynek na Kolporter Arenie był niezwykle ważny w kontekście walki o miejsce w grupie mistrzowskiej. - Każdy o tym wiedział i dlatego naprawdę chcieliśmy wygrać. Może to też przekładało się piłkarsko na mecz. Na pewno nie tracimy szans, ale trochę się one oddalają - ocenił Bonin.
2 zwycięstwa, 2 remisy i 3 porażki - taki jest bilans ekipy z Łęcznej w dotychczasowych meczach rundy wiosennej. - Każdy rywal nas analizuje i nie pozwalają nam grać tak jak jesienią, kiedy wyglądaliśmy bardzo dobrze i w kilku meczach brakowało tylko skuteczności. Wiosna zawsze jest ciężka, wiedzieliśmy, że mecze będą trudne i tym razem też tak było.