Nowy lider Korony? Kiełb: Ostatnio trochę błądziłem

- Jeszcze mi trochę brakuje do maksymalnej formy, nie można się tym zachwycać i trzeba dążyć do tego, żeby ludzie mieli radość z naszej gry i wyników - mówi bohater meczu z Górnikiem Łęczna.

Nie ulega wątpliwości, że wiosną Jacek Kiełb jest wyróżniającą się postacią w T-Mobile Ekstraklasie. Dowodem na jego wysoką formę są liczby z ostatnich tygodni - 3 mecze, 4 zdobyte bramki. Ale nie tylko to. "Ryba" w końcu złapał pewność siebie i powoli staje się jednym z liderów zespołu. - Mam nadzieję, że kibice cieszą się razem z nami. Jesteśmy zadowoleni z tego meczu, ale wiemy też, że są następne i nie ma co chodzić z głową w chmurach. Przed nami ciężkie spotkanie z Lechem i już teraz trzeba się na nie nastawiać - powiedział po zwycięstwie nad beniaminkiem.
[ad=rectangle]

Złocisto-krwiści wygrali w Lany Poniedziałek 2:0, a ogromny wkład w ten triumf miał Kiełb, który do przepięknej bramki dołożył asystę. - Często słyszałem, że za dużo kiwam, zbyt długo prowadzę piłkę... Dużo się tego nasłuchałem, ale wiem, że czasem warto popełniać jakieś błędy. Tutaj się akurat opłacało. Fajnie wyszedł mi ten strzał - skomentował sytuację z 66. minuty. Duży wpływ na coraz lepszą dyspozycję 27-latka ma podejście Ryszarda Tarasiewicza. - Trener pozwala mi na taką indywidualną grę na połowie przeciwnika. Jeśli już mi się od niego dostaje, to bardziej za błędy techniczne.

Jesienią nic nie wskazywało na to, że wychowanek Pogoni Siedlce tak odpali. - Ostatnio trochę błądziłem w ciemnościach, ale teraz jest już zdecydowanie lepiej, jest poprawa i sam to czuję. Mobilizuje mnie to do jeszcze mocniejszej pracy. I dodaje. - Jeszcze mi trochę brakuje do maksymalnej formy, nie można się tym zachwycać i trzeba dążyć do tego, żeby ludzie mieli radość z naszej gry i wyników - stwierdził.

W pojedynku z Górnikiem kielczanie musieli się długo namęczyć, aby w końcu rozwiązać worek z bramkami. Kiełb przekonywał, że drużyna nie chciała rzucić wszystkiego na raz. - Trener powiedział nam w przerwie żeby grać spokojnie, nie wszystko od razu dać w tych pierwszych minutach, bo mecz trwa 90 i tak szliśmy w kierunku tej bramki. Trener miał rację. Jesteśmy na dobrej drodze.

Przed Koroną teraz wyjazd do Poznania, gdzie jeszcze nigdy nie udało jej się zainkasować kompletu punktów. Niekorzystne statystyki nikogo jednak nie martwią. - Mamy szansę i musimy w to wierzyć, kto nie wierzy niech nie wsiada do autokaru. Wiem, że nasi kibice tam jadą, a skoro oni tam jadą, to znaczy, że w nas wierzą. To już jest dla nas power - zakończył.

Źródło artykułu: