W niedzielę MKS Kluczbork pokonał Błękitnych Stargard Szczeciński 3:1. Zespół z województwa opolskiego w trwających rozgrywkach z nawiązką zrewanżował się zachodniopomorskiej ekipie za poprzedni sezon. Przed rokiem Błękitni zwyciężali 4:0 oraz 2:1. W trwającej kampanii to MKS był lepszy, gdyż w rundzie jesiennej wygrał 5:0.
[ad=rectangle]
- Mamy w tym sezonie podwójne przełamanie Błękitnych. Bardzo się cieszę z tego powodu, bo zespół wiadomo, że solidny, myślę, że przez długi czas w tej lidze niedoceniany. Pokazali, że należy się ich bać - powiedział trener gości, Andrzej Konwiński. - Uważam, że Błękitni nadal się liczą w walce o I ligę i znajdą się w I lidze. Wygraliśmy niesamowicie trudny mecz. Mój zespół jest na tyle dojrzały, że potrafił dowieźć przewagę, którą wypracowaliśmy w pierwszej połowie. Jeszcze cała wiosna przed nami, gdzie wiele może się zmienić. Gramy tylko o kolejny mecz - dodał.
Mimo zwycięstwa trener MKS-u nie przebierał w słowach. Nie oberwało się jednak zawodnikom, czy arbitrom, a nawierzchni, na jakiej przyszło się mierzyć obu drużynom. - Muszę powiedzieć, że nie przyjechaliśmy tu specjalnie grać w piłkę. Przykro mi to mówić, ale na tym boisku w Stargardzie się nie da w piłkę grać. To najgorsze boisko w II lidze. To boisko zabija piłkę nożną. Jestem trenerem trzeci rok w Kluczborku i na gorszym boisku jeszcze nie grałem. Jestem tutaj drugi raz i nic się nie zmieniło. Gdybym ten mecz przegrał to bym tak nie powiedział, natomiast po zwycięstwie muszę w ten sposób skomentować - przyznał Konwiński.
Pośrednio zgodził się z nim trener Błękitnych. - Piłkarsko ten mecz był bardzo słaby, zarówno z jednej, jak i drugiej strony - zaznaczył Krzysztof Kapuściński. - Spodziewaliśmy się bardzo trudnego spotkania. Tak, jak trener powiedział, ciężko jest grać na takiej płycie jakiś mecz. Dwa razy przegraliśmy z Kluczborkiem i dwa razy po Pucharze Polski. Jestem z tą drużyną na dobre i na złe. Ta drużyna jeszcze nie raz pokaże dobry futbol. Od środy starałem się dotrzeć do zawodników, bo gdzie się nie obróciliśmy to jeszcze wszędzie była Cracovia. Widziałem, że w środę zawodnicy zostawili sporo zdrowia na boisku. Myślę, że bardziej mentalnie niż fizycznie przegraliśmy ten mecz, bo zawodnicy chcieli się zmęczyć, ale nie bardzo im to wychodziło. Denerwowali się, bo piłka skoczyła, złe podanie - analizował.