- Prowadząc dwukrotnie powinniśmy ten mecz wygrać. Tak doświadczony zespół jak nasz nie powinien dać sobie wydrzeć zwycięstwa w końcówce i utrzymać wynik do końcowego gwizdka - uważa Tomasz Hołota, obrońca Śląska Wrocław.
Zawodnik Wojskowych doskonale wiedział, czego zabrakło jego drużynie do końcowego sukcesu. - Potrzebowaliśmy trochę mądrości i utrzymania piłki po strzeleniu bramki na 3:2. My tego nie zrobiliśmy i pozwoliliśmy Górnikowi dwukrotnie doprowadzić do wyrównania - wyjaśnia 24-latek.
[ad=rectangle]
W dużej mierze do remisu Śląska przy Roosevelta przyczynił się sam Hołota, który sprokurował rzut karny, po którym trzecią bramkę dla Górnika Zabrze zdobył Mariusz Magiera. - Był ruch ręką z mojej strony, ale starałem się ją chować. Dostałem w bark i decyzja sędziego była kontrowersyjna. Miał on prawo do tego, żeby zagwizdać. Ja jednak uważam, że rzutu karnego nie było - przekonuje defensor wrocławian.
Przy Roosevelta przełamali się bracia Paixao, którzy solidarnie zdobyli po bramce. - Cieszy nas to, że się odblokowali i trafili do siatki. Przeprowadziliśmy zresztą ładne kontry, po których te bramki padały. Jest jednak niedosyt z tego remisu, bo trzy bramki stracone to jednak trochę za dużo - przyznaje Hołota.
Śląsk słabo rozpoczął wiosenne zmagania w T-Mobile Ekstraklasie i w trzech meczach zdobył raptem dwa punkty. Mimo to cele wrocławskiej drużyny są niezmienne. - Walczymy o mistrzostwo Polski, jak kilka innych drużyn z górnej połówki i tego się trzymamy - podkreśla gracz dolnośląskiej jedenastki.
Przed wrocławianami dwumecz z Legią Warszawa. Najpierw Śląsk zmierzy się z mistrzem Polski w rewanżowej potyczce Pucharu Polski, a potem w lidze. - Legia odpadła z europejskich pucharów, więc trener pewnie skończy szafować składem i będzie wystawiał najsilniejszą jedenastkę. Do Warszawy jedziemy po zwycięstwo i awans, a w lidze też chcemy zdobyć trzy punkty. Nie mamy się czego obawiać - puentuje zawodnik drużyny z Alei Śląska.