Karol Mackiewicz z Wigier Suwałki: Nie mamy się czego wstydzić

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Seria potknięć sprawiła, że Wigry Suwałki są znów niebezpiecznie blisko miejsc spadkowych. Ostatnie kolejki to dla beniaminka suma wielu nieszczęść.

Drużyna ze wschodu Polski nie zapunktowała w meczu z Flotą Świnoujście, choć nie odstawała od rywala w żadnym aspekcie piłkarskiego rzemiosła. Poza skutecznością. Gospodarze potrafili jak wytrawny bokser wyczekać beniaminka i przyspieszyć w ostatnich pięciu minutach przed przerwą. Wówczas jedynego gola meczu zdobył Sebastian Olszar po wzorowo wyprowadzonym, szybkim ataku. [ad=rectangle] - Byliśmy lepsi w pierwszej połowie. Strzelaliśmy, długo utrzymywaliśmy się przy piłce. Czuliśmy się dobrze i poczuliśmy, że możemy zgarnąć całą pulę. Chyba trochę się zagalopowaliśmy w tym wszystkim, bo zapomnieliśmy o obronie. Flota jak to Flota wyprowadziła dwie akcje, z czego zdobyła gola. Niestety, za często tak to się u nas kończy - powiedział Karol Mackiewicz, pierwszoplanowa postać Wigier Suwałki w tym spotkaniu.

Po przerwie goście robili co mogli, by wyrównać. Domagali się rzutu karnego po rzekomym zagraniu ręką Marka Niewiady. - Koledzy, którzy byli blisko są pewni na 99 procent, że była ręka. Nie chcę jednak zwalać całej winy na sędziego. Sami straciliśmy gola i akurat w tej sytuacji nie było błędu arbitra. Dążyliśmy do wyrównania, wrzucaliśmy piłki głównie ze stałych fragmentów, ale brakowało nam klarownych sytuacji podbramkowych. Niestety, wróciliśmy ze Świnoujścia bez punktów - rozkładał ręce pomocnik.

Flota Świnoujście, która zbiera w tym sezonie bardzo pozytywne recenzje za grę, zagrała tym razem bezbarwnie. Marek Niewiada nazwał ten mecz "do wygrania, choć nie było ładnego futbolu". - Widziałem mecz Floty w Płocku i tam faktycznie nie byli gorsi od Wisły, a przegrali. Tym razem było odwrotnie. Wiadomo, u siebie gra się łatwiej, a rywale są po długich podróżach do Świnoujścia. Walczyliśmy, bo wszędzie trzeba walczyć i nogi mam bardzo pokopane, jednak zabrakło szczęścia - ocenił Karol Mackiewicz.

Mackiewicz i spółka ugrali punkt w trzech ostatnich meczach i znów znaleźli się niebezpiecznie blisko miejsc spadkowych. Obecnie mają nad pozycją barażową dwa oczka przewagi. - Nie mamy się czego wstydzić. W pięciu ostatnich meczach pokazaliśmy dobrą piłkę. Ostatnie nie potoczyły się tak jak powinny, ale poprzednie dwa wygraliśmy z Arką Gdynia i Widzewem Łódź - przypomniał Mackiewicz.

- Następnie przegraliśmy w Legnicy, gdzie nie ma się co oszukiwać - sędzia wyrolował nas strasznie. Graliśmy w osłabieniu, a jednak broniliśmy skutecznie i chwała nam za to - doprowadziliśmy do remisu. Niestety w 90. minucie Miedź strzeliła gola z rzutu karnego, którego prawdopodobnie nie było. Po czymś takim morale spada. Walczysz cały mecz i nic z tego nie ma. Po tygodniu graliśmy z liderem Termalicą i byliśmy zdecydowanie lepsi, a skończyło się remisem. Analizując mecz po meczu nie są one złe w naszym wykonaniu, dlatego jestem optymistą.

Źródło artykułu: