Jednym z zawodników, który po raz pierwszy miał możliwość wzięcia udziału w zgrupowaniu zaplecza reprezentacji był Patryk Małecki. - Nie ukrywam, że jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy - mówi młody golkiper Zagłębia Lubin. W pleszewskim turnieju wystąpił we wszystkich potyczkach biało-czerwonych, a zdecydowanie najlepiej spisał się w meczu z Luksemburgiem, kiedy szybko zastąpił Krzysztofa Szczecinę i pozostał między słupkami do samego końca starcia.
[ad=rectangle]
Bramkarz przyznaje, że na zgrupowaniu czuć było, że powołani gracze, to bezpośrednie zaplecze pierwszej reprezentacji. - To młodzi gracze, najlepsi w Polsce, ale na pewno jest różnica. Widać również, że część tych zawodników ocierała się kiedyś o reprezentację i ma na swoim koncie udziały w zgrupowaniach pierwszej kadry, albo ciągle ma szanse na występy - twierdzi.
Drużyna Marcina Pilcha nie może jednak zaliczyć zmagań w Wielkopolsce do udanych. Polacy wygrali tylko jeden mecz. - Na pewno było mało czasu, żeby się zgrać. Trenowaliśmy tylko jeden dzień. Pierwszy mecz nam nie wyszedł, później wygraliśmy z Luksemburgiem i wiadomo, że chcieliśmy zakończyć wygraną z Norwegami. Myślę, że pierwsza połowa w wykonaniu obrony była bardzo dobra, ale zdarzył się przestój w ataku - tłumaczy Małecki.
Gra biało-czerwonych mogła się momentami podobać, jednak zdecydowanie zbyt wiele było w niej momentów, w których przez długi czas akcje ofensywne nie przynosiły efektów. Szczególnie źle wyglądało to w ostatnim meczu ze Skandynawami. - Doświadczeni zawodnicy z Norwegii wykorzystali nasz przestój. Wystarczyło kilka minut - dodaje bramkarz Zagłębia Lubin.