Pasom zespół Piasta Gliwice wybitnie nie leży. Po porażce 1:5 w ubiegłym sezonie, krakowianie tym razem ulegli Ślązakom 2:4. - W ostatnich czterech meczach tylko raz z Piastem zremisowaliśmy i aż trzy razy przegraliśmy... To pokazuje, że ten rywal mocno nam nie leży. Co nie zmienia faktu, że w obronie zagraliśmy bardzo, bardzo, ale to bardzo słabo. I mówię tutaj o całym zespole, bo wszyscy powinni bronić, a nie tylko biegać do ataku. Trzeba się wracać i pomagać. Musimy się uderzyć w pierś, bo przede wszystkim pierwsza połowa była dramatyczna - irytował się po ostatnim gwizdku sędziego Krzysztof Pilarz, bramkarz Cracovii.
[ad=rectangle]
W porównaniu do starcia z Górnikiem Łęczna, w wyjściowym składzie doszło do kilku roszad. Wyszły one jednak na zdecydowaną niekorzyść zespołu Roberta Podolińskiego. - Po takim meczu trzeba powiedzieć, że te zmiany nie wyszły. Na pewno będzie ból głowy przed następną kolejką związany z tym co zrobić i kogo wystawić. Mamy trochę czasu na treningi i każdy będzie się starał o pierwszy skład. Trener na pewno wybierze taką jedenastkę, która będzie bronić, bo na razie gramy radosny futbol - skomentował doświadczony golkiper.
Cracovia dostała od Piasta w dwóch ostatnich meczach aż dziewięć goli. Mimo tego zawodnicy spod Wawelu posiadali dogłębną wiedzę o tym, jak grają podopieczni Angela Pereza Garcii. - Wiedzieliśmy co gra Piast i niczym nas on nie zaskoczył. Co więcej, na początku meczu mieliśmy swoje sytuacje i większe posiadanie piłki, ale później dostaliśmy pierwszą, drugą, trzecią bramkę do przerwy i wszystko się posypało. Z kolei z początku drugiej połowy szkoda sytuacji na 2:3. Gdyby Deniss Rakels ją wykorzystał, to byłoby całkiem inaczej. Stało się odwrotnie i dostaliśmy gola na 1:4, więc wracamy ze sporym bagażem bramek do Krakowa - podsumował były zawodnik Korony Kielce.
[event_poll=28270]