Podopieczni Marcina Prasoła notują fantastyczny wrzesień, w którym nie natrafili na pogromcę. Natomiast w czterech ostatnich spotkaniach II ligi zielono-czarni zdobyli dziewięć goli i nie stracili ani jednego! Podobnie było w starciu MKS-em Kluczbork. Lider skapitulował na swoim stadionie po bramce Mateusza Bodziocha.
[ad=rectangle]
Defensor ROW-u Rybnik zaliczył kolejny bardzo dobry występ ukoronowany bramką. Otwarty w 51. minucie wynik utrzymał się do końca potyczki i trzy punkty powędrowały na konto drużyny z Gliwickiej. Sam bohater meczu jednak nie dokończył, ponieważ po jednym ze starć we własnym polu karnym runął na murawę, z której ciężko było mu się podnieść.
Stoper nie pojawił się już na boisku, a w jego miejsce wszedł Szymon Jary. Bodzioch nie świętował także ważnego zwycięstwa z kolegami z zespołu, a karetką udał się do szpitala. - Pojechał na prześwietlenie. Zobaczymy co z jego nosem - rozmyśla trener Prasoł, który był zadowolony z postawy 24-latka.
- Do momentu zejścia z boiska grał dosyć pewnie. Dobrze próbował wprowadzać piłkę. Mateusz potrafi też znaleźć się przy stałych fragmentach gry. Jest skuteczny i potrafi wykorzystać swój wzrost, teraz również bardzo mądrze uderzył piłkę - chwali podopiecznego szkoleniowiec zwycięskiej ekipy.
Mateusz Bodzioch do Rybnika trafił przed obecnym sezonem z Ruchu Zdzieszowice i od początku rozgrywek jest podstawowym defensorem śląskiej jedenastki. Już w środę rybniczanie zagrają w Pucharze Polski z KGHM Zagłębiem Lubin. Czy opiekun ROW-u będzie mógł skorzystać z usług kluczowego zawodnika? - Liczę się ze wszystkim. W niedzielę albo poniedziałek będziemy mądrzejsi. Zobaczymy, nie będę dywagował nad możliwą nieobecnością. Trzeba poczekać - kończy trener Prasoł.