Rozwój Katowice przegrał drugi mecz w lidze, a trzeci z rzędu licząc pucharową potyczkę z GKS-em Tychy. Podopieczni Dietmara Brehmera w pojedynku ze Stalą Stalowa Wola stworzyli sobie kilka bardzo dobrych okazji bramkowych, ale nie zdołali pokonać świetnie dysponowanego bramkarz Stalówki Tomasza Wietechę.
W pierwszej kolejce Rozwój przegrał pechowo w Tarnobrzegu z Siarką. Przez większą część potyczki ekipa z Katowic prowadziła, ale w końcówce straciła dwa gole. W kolejnych zawodach z Energetykiem ROW Rybnik było jeszcze gorzej. Rozwój prowadził 2:0, grał z przewagą jednego zawodnika, ale spotkanie tylko zremisował znów tracąc bramkę w końcówce. Pucharowy bój z GKS Tychy był podobny do tego ze Stalówką. Szybko stracony gol i sporo niewykorzystanych sytuacji.
[ad=rectangle]
- Niestety takie jest życie. Gdzieś w pewnych momentach brakuje tego szczęścia. Możemy się cieszyć, że gramy dobrze, ale to dla nas nie jest żadne pocieszenie na tą chwilę. Budżet w naszym klubie nie jest z gumy. Uważam, że potrzebujemy więcej zawodników, oni uważają podobnie. Niestety pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Gdzieś leży w tym problem. Dysponujemy niewielką kwotą w okolicach miliona złotych - powiedział opiekun Rozwoju.
Na pocieszenie pozostaje fakt, że Rozwój to ekipa grająca naprawdę bardzo ładnie w piłkę. - Po raz kolejny gramy w piłkę i przegrywamy. Za styl punktów się nie przyznaje. Liczy się to, co wpada do siatki. Jesteśmy wkur... - stwierdził obrońca klubu ze Śląska Szymon Kapias.
Nie da się ukryć, że ogromny pech dotyka Rozwój. Zespół z Katowic śmiało w lidze mógł mieć komplet oczek, a ma zaledwie jedno. - Nie chciałbym określać nas jako pechową ekipę. Za niedługo jakaś łatka do nas przylegnie i wszyscy będą nas tak postrzegać. My musimy się skupić na tym, że trzeba wykorzystywać sytuacje, które sobie stwarzamy i skoncentrować się nad tym, żeby nie tracić goli, bo padały one w kuriozalny sposób - zakończył pomocnik Rozwoju Tomasz Wróbel.