W ostatnim ligowym meczu, który Śląsk rozgrywał na własnym stadionie podopieczni Ryszarda Tarasiewicza musieli uznać wyższość Piasta Gliwice. Była to pierwsza porażka Śląska na obiekcie przy ulicy Oporowskiej w tym sezonie. Wrocławianie w tym spotkaniu zagrali jednak w dość zaskakującym składzie. W podstawowej jedenastce brakowało między innymi Antoniego Łukasiewicza, Krzysztofa Ostrowskiego czy najlepszego strzelca zespołu Tomasza Szewczuka. Kibice od pierwszych minut na boisku ujrzeli natomiast Przemysława Łudzińskiego i Marka Gancarczyka. Na trybunach wywołało to lekkie zdziwienie.
Zmiany w składzie były spowodowane między innymi grypą, na którą zachorowała większość zawodników. Po meczu z Piastem szkoleniowiec Śląska zapowiadał: - Podczas spotkania z Ruchem Chorzów w zespole nastąpią dwie, trzy zmiany. I rzeczywiście tak się stało.
Podczas potyczki z Ruchem Chorzów od pierwszych minut zagrali wszyscy nieobecni z wcześniejszego meczu z Piastem. I to właśnie ci piłkarze byli odpowiedzialni za bramki, które zdobył Śląsk. Pierwszy gol po bardzo ładnej akcji całej drużyny. Sebastian Mila ładnie wypatrzył Ostrowskiego, ten z pierwszej piłki dośrodkował w pole karne, a tam skuteczną główną popisał się Szewczuk.
Przy drugim trafieniu bardzo ładnym podaniem do wychodzącego Janusza Gancarczyka, późniejszego strzelca gola popisał się Sebastian Dudek, kolejny nieobecny z meczu z Piastem.
Czy aż tak ważni dla całego zespołu są wyżej wymienieni piłkarze? O tym przekonamy się już być może w Warszawie. Wszystko zależy od tego, jaki skład desygnuje do gry Ryszard Tarasiewicz.
W piątkowym spotkaniu rywal Śląska na pewno będzie bardzo zdeterminowany. Legia przegrała kolejne dwa ligowe spotkania. Legioniści, grając na własnym boisku będą za wszelką cenę chcieli się przełamać. Śląsk Wrocław jest jednak nieprzewidywalny. Wrocławianie potrafili już przecież zremisować w Poznaniu z miejscowym Lechem. Emocji w piątkowym spotkaniu nie powinno więc zabraknąć.