Maciej Scherfchen: Prześladuje mnie pech

Maciej Scherfchen jest największym pechowcem Lecha Poznań, a może nawet Orange Ekstraklasy. Niedawno wyleczył kontuzję, która wykluczyła go z większej części rundy jesiennej, a teraz, gdy przygotowywał się do wiosennych rozgrywek doznał kolejnego urazu.

Poprzedniej kontuzji Scherfchen doznał w? domu, gdy niosąc drewno do kominka potknął się. Gdy się wyleczył i przygotowywał do rundy wiosennej dopadł go kolejny pech. Podczas meczu sparingowego z Ceahlaul Piatra Neamt źle stanął i nabawił się urazu. - Źle postawiłem stopę, kiedy miałem wybić piłkę. Ciężar ciała przeniosłem na prawą stronę i stąd ta kontuzja - mówi na łamach Gazety Wyborczej "Szeryf".

Pomocnik Kolejorza wrócił do Poznania, przeszedł szczegółowe badania, które wykazały zerwanie więzadła odpowiedzialnego za stabilizację stawu skokowego, co spowodowało konieczność operacji. Wszystko wskazuje na to, że ten sezon dla Scherfchena już się skończył. - Bardzo boli mnie noga i praktycznie nie mogę się ruszać. Cały czas leżę - opowiada lechita, który nie uważa, że jego kontuzja to efekt zbyt ciężkich przygotowań do sezonu. - Tysiąc myśli przychodzi mi teraz do głowy, ale nie jest to czas ani miejsce, żeby kogoś oskarżać. Prześladuje mnie po prostu pech.

Na początku bieżącego sezonu pozycja Scherfchena w drużynie była dość mocna. Kontuzja jednak spowodowała, że teraz mógłby mieć duży problem z wywalczeniem miejsca w pierwszym składzie, bowiem zwiększyła się konkurencja. - Jeśli ktoś gra w piłkę, to nie chce siedzieć na ławce. Jak najbardziej chciałem walczyć o miejsce w pierwszej jedenastce. Gdyby miało być inaczej, mógłbym od razu wracać do domu - zakończył Maciej Scherfchen.

Komentarze (0)