Na czym pomocnik opiera takie przeświadczenie? - W przyrodzie nic nie ginie. Jesienią my potrafiliśmy wygrać z Ruchem Chorzów 6:0, a teraz nas spotkało w Poznaniu coś podobnego. Dla Niebieskich tamta porażka była przełomowa. Potem odpalili i mieli świetną serię. Mam nadzieję, że podobnie będzie z nami - powiedział Dawid Plizga.
Mimo wszystko zespół z Białegostoku nie spodziewał się takiej klęski. W zeszłym sezonie potrafił przecież zwyciężyć w Poznaniu, a jesienią pokonał Kolejorza u siebie. - Faktycznie, kilka ostatnich potyczek z tym rywalem było dla nas dobre. W sobotę Lech pokazał jednak kto jest wyżej w tabeli i kto o jakie cele walczy - dodał 28-latek.
O wysokich rozmiarach porażki Jagiellonii zdecydował przede wszystkim fatalny początek. Drużyna z Białegostoku szybko straciła trzy gole i nie miała już żadnych szans na korzystny rezultat. - Jeśli po 24 minutach przegrywa się 0:3, to ciężko myśleć, że uda się to jeszcze odrobić. Czuję jednak żal. Mogliśmy się chociaż postarać, żeby nie doszło do blamażu. Przegraliśmy za wysoko - przyznał Plizga.
Jaga znajduje się teraz w trudnym położeniu. Musi nie tylko wygrać z Piastem Gliwice, ale też liczyć na porażki Lechii Gdańsk i Cracovii Kraków. - Sami sobie nawarzyliśmy tego piwa. Mieliśmy kilka meczów, które powinniśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść. Nie mam na myśli pojedynku z Lechem, lecz wcześniejsze, w których zdarzało nam się tracić punkty na własne życzenie. Niewykluczone, że właśnie ich na koniec zabraknie - stwierdził pomocnik.
Ewentualne wypadnięcie z ósemki to nie tylko walka o utrzymanie, ale też spotkania z mniej atrakcyjnymi rywalami. - Dokładnie. Nie ma co ukrywać, że właśnie tak jest. W górnej połowie tabeli mecze będą ciekawsze, czekałyby nas też wizyty na ładniejszych stadionach. Poza tym nie ciążyłaby na nas żadna presja, moglibyśmy grać na luzie. Tymczasem niewykluczone, że zamiast takich atrakcyjnych potyczek będziemy mieć nóż na gardle - zakończył Plizga.