W sezonie 1995/1996 Borussia Dortmund po raz pierwszy dotarła do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, w kolejnej edycji sięgnęła po Puchar Europy, by rok później odpaść z rywalizacji w półfinale. Później czarno-żółci na okres 15 lat wypadli z czołówki zespołów Starego Kontynentu.
[i]
- Biorąc pod uwagę możliwości finansowe naszego klubu, członkostwo w gronie ośmiu najlepszych drużyn Europy wciąż jest małym piłkarskim cudem[/i] - przyznaje Hans-Joachim Watzke przed meczem z Zenitem Sankt Petersburg, w którym ekipa Juergena Kloppa powinna przypieczętować awans do ćwierćfinału i zapewnić sobie z tego tytułu zysk w wysokości 3,9 mln euro.
Przed trzema tygodniami w Rosji dortmundczycy zwyciężyli 4:2, a zatem mają świetną pozycję wyjściową. Do tej pory tylko jeden zespół z Niemiec roztrwonił dwubramkową zaliczkę z pierwszego meczu rozegranego na wyjeździe - w sezonie 1996/1997 Pucharu UEFA Karlsruher SC wygrał w Kopenhadze 3:1, by u siebie ulec Broendby 0:5. Mimo to Watzke przestrzega zawodników przed ulgowym traktowaniem środowej potyczki.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
- Rewanż wcale nie będzie spacerkiem. Czeka nas bardzo ciężka praca, a od każdego piłkarza wymagam stuprocentowego zaangażowania - przyznaje prezes wicemistrza Niemiec.
[i]
- Jeśli nie wykorzystamy pozycji wyjściowej z pierwszego spotkania, będziemy mogli mieć sami do siebie pretensje[/i] - mówi kapitan BVB Sebastian Kehl, który największe zagrożenie widzi w Brazylijczyku Hulku. - Zenit wydał na wzmocnienia mnóstwo pieniędzy i nie można potraktować tej drużyny lekceważąco. Hulka stać na bardzo wiele, jest to piłkarz silny fizycznie i niełatwo go powstrzymać - zauważa.
Dokładniej sytuację w dwumeczu analizuje Jonas Hofmann. - Jedną nogą jesteśmy już w ćwierćfinale, ale Zenitowi do awansu wystarczy wygrać 3:0. Wydaje się szalona myśl, byśmy mogli przegrać tak wysoko, ale pamiętajmy, że na wyjeździe z niczego zrobiło się 2:0 dla nas - przestrzega ofensywny pomocnik.