"Franz" po raz kolejny potwierdził, że ma nosa do piłki nożnej. Przed starciem prognozował, że Wojskowi postarają się jak najszybciej strzelić bramkę i tak też się stało. - Straciliśmy szybko bramkę i generalnie od początku wszystko słabo nam się układało. Legia dominowała w pierwszej połowie, mieliśmy może ze dwie sytuacje, ale wszystko przemawiało za nimi - nie ukrywał Dariusz Dudka. - Wyszliśmy mało skoncentrowani na mecz i na "dzień dobry" dostaliśmy bramkę - dodał.
Mistrzowie Polski po 45 minutach byli w bardzo komfortowej sytuacji: prowadzili 2:0 po bramkach Miroslava Radovicia i Ondreja Dudy oraz mieli przewagę jednego piłkarza na boisku. Wydawać by się mogło, że Wisła nie jest w stanie odebrać Legii trzech punktów. - Zmobilizowaliśmy się bardziej, straciliśmy zawodnika i to w jakiś sposób wpłynęło na naszą psychikę i wzięliśmy się do gry. Wiedzieliśmy, że musimy strzelić kontaktową bramkę, udało się i zremisowaliśmy - zaznaczył pomocnik Białej Gwiazdy.
Co w szatni swoim graczom powiedział Franciszek Smuda? - Trener powiedział, że mamy się zmobilizować, wyjść i grać w piłkę, no i tyle. Nie było jakiś zbędnych słów, tylko to, co mamy robić i żebyśmy nie byli tak sparaliżowani jak w pierwszej połowie - odparł Dudka. Ten minimalizm okazał się jednak wyjątkowo skuteczny.
31-letni Wiślak przestrzega na razie przed hurraoptymizmem w stosunku do formy i wyników krakowskiej drużyny. - Ciężko to teraz oceniać, myślę, że play-offy wszystko pokażą. Na razie trzeba dograć i złapać jak najwięcej punktów, które potem i tak się podzieli.