"Utrzymanie", to w ostatnich dniach chyba najczęściej powtarzane słowo w Rybniku. Śląski beniaminek ma za sobą nieudaną rundę jesienną, za którą pod wodzą nowego szkoleniowca zamierza się zrehabilitować.
Rybniczanie nową jakość mają prezentować w nowych strojach i podkreślają, że o tym, co stare trzeba zapomnieć. - Przypominam, że trzeba odciąć się od tamtej rundy - uważa Daniel Feruga, najlepszy strzelec zielono-czarnych.
- Mogliśmy kończyć mecze w 80. minucie gry i mieć na koncie czterdzieści punktów. Na jesień brakowało nam koncentracji i konsekwencji, bo w pewnych momentach spotkań coś pękało i mecz kończył się remisem, bądź porażką, i to dosyć bolesną - przyznaje pomocnik. - Straty nie są duże, jest ciasno. U siebie zagramy dziesięć spotkań, w tym już teraz dwa z rywalami, którzy biją się z nami o utrzymanie. Zrobimy wszystko, by zdobyć w tych dwóch pojedynkach sześć punktów, ale najpierw musimy pokonać Stomil - analizuje Feruga.
W podobnym tonie wypowiada się jego kolega z zespołu, Kamil Kostecki. Dlatego kapitan ROW-u zapomina o kontrowersjach sędziowskich, które miały miejsce w szczególności Rybniku.
- W pewnym momencie okresu przygotowawczego wyrzuciliśmy to z głowy, bo to nam nie pomagało, wręcz przeszkadzało. Przeszkadzało rozmyślanie o tym, co by było, gdyby ten sędzia gwizdał w innym meczu, a drugi arbiter w tamtym spotkaniu i mielibyśmy trzy punkty więcej. Teraz to nie ma znaczenia. Wierzymy, że nawet jeśli przyjedzie do Rybnika sędzia, który pomylił się na naszą niekorzyść, będzie sędziował najlepiej jak potrafi - dodaje 30-letni zawodnik.
W pewnym momencie na wydarzenie z arbitrami w rolach głównych ostro zareagował prezes klubu, Grzegorz Janik. Jak na słowa sternika odpowiedział PZPN? - W Związku życzyli nam, by tych pomyłek sędziowskich w Rybniku było jak najmniej. Myślę, że to, co miało stać się przeciwko nam już się stało i nic gorszego już się nie zdarzy - oczekuje dyrektor sportowy zielono-czarnych, Henryk Frystacki.
W dążeniu do celu drużynę ma prowadzić lider, jakim niewątpliwie jest Feruga, który w obecnym sezonie I ligi dziewięć razy trafiał do siatki rywali, notując również kilka asyst.
- W ciągu dwóch lat dwa razy awansowałem z innymi zespołami do wyższej klasy rozgrywkowej. Przez ten czas dojrzałem. W tym momencie gram o to, by być jak najmocniejszym psychicznie. To dla mnie nowe doświadczenie. A czy czuję się liderem? Liderów jest kilku, jest Mariusz Muszalik, jest Kamil, Sławek Szary, którzy mają mocne charaktery. Zdajemy sobie sprawę z tego w jakim miejscu jesteśmy. Jeżeli w czwórkę, czy piątkę będziemy kierowali resztą drużyny i nadawali na tych samych falach, to będzie dobrze i siódmego czerwca wrócimy z Grudziądza z podniesionymi głowami - puentuje "Feri".
[nextpage]- Zaczynamy batalię o utrzymanie - dowodzi dyrektor Frystacki. W zrealizowaniu planu pomóc mają nowi zawodnicy. Kilku z nich kibice z Gliwickiej będą mogli zobaczyć już w pierwszym starciu na wiosnę. Kadrę trenera Wleciałowskiego wzmocniło aż trzynaście nazwisk.
- Budżet jest dopięty, co mogą potwierdzić piłkarze. Na dzień dzisiejszy nie ma zaległości, nie kontraktujemy też graczy, którzy mogliby wywołać zagrożenie, że po sezonie będzie problem z finansami. Wierzę, że batalia o pozostanie w I lidze będzie skuteczna. Zostały poczynione pewne roszady, część zawodników zmieniła kluby. Boisko pokaże na jakim jesteśmy etapie. Bardzo wierzę w to, że po kilku pierwszych meczach nasza nieciekawa sytuacja odmieni się - prognozuje Frystacki.
Takie ambicje z pewnością ma szkoleniowiec śląskiego I-ligowca. - Jest pewien cel, są oczekiwania ze strony kibiców i klubu. Wspólnie, na miarę możliwości klubu, chcieliśmy się przygotować jak najlepiej. Trzon zespołu został zachowany, ponieważ trzynastu zawodników, którzy grali w rundzie jesiennej i stanowiło o obliczu drużyny w dalszym ciągu jest z nami. Mając doświadczenie na poziomie gry w I lidze wiedzą, czego można się spodziewać. To był pierwszy punkt, żeby zachować ludzi, którzy są najbardziej wartościowi - przyznaje Marek Wleciałowski.
- Drugi punkt, to wprowadzić piłkarzy, którzy wzmocnią rywalizację i pomogą drużynie w walce o utrzymanie. Nie zamykamy drogi przed nikim, bo mamy świadomość, że sezon będzie długi i ciężki. Dołączyli do nas juniorzy, którzy mają szansę podnieść swój poziom sportowy. Podczas zgrupowania zwracaliśmy uwagę, żeby ci, którzy dobrze rokują byli bliżej i czerpali z doświadczenia starszych graczy - mówi opiekun rybniczan.
Przedostatnią ekipę na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy czeka aż dziesięć spotkań przed własną publicznością, przed którą udało się jej wygrać tylko raz, z Górnikiem Łęczna. - Mam świadomość, że trzeba być wyraźnie lepszym od przeciwnika, żeby wygrywać mecze, biorąc pod uwagę specyfikę gry na tym poziomie, gdzie zespoły często przyjeżdżają i czekają wręcz na jeden błąd. Musimy być bardzo skoncentrowani. ROW może zawsze liczyć na kibiców, co jest bardzo istotne. To czynnik, który nam pomoże - zakłada doświadczony szkoleniowiec.
Jak będą prezentowali się zielono-czarni na murawie? - [i]Zachęcam zawodników, by wykorzystali swoje walory w grze kombinacyjnej, żeby stało się to ich wizytówką. Wymagania piłki są jednak takie, że trzeba być bardzo zdyscyplinowanym taktycznie. Nad tym pracujemy. Chciałbym żebyśmy w wielu momentach kontrolowali grę i poprzez dobrą ofensywną grę, zmuszającą rywala do biegania, zbierali punkty na nasze konto.
[/i]Trener Wleciałowski liczy również na rekonwalescentów. Po poważnych urazach do zdrowia wracają Jarosław Wieczorek oraz Marcin Nowacki. - Oni się rehabilitują i okaże się, czy dołączą do nas podczas rundy, czy ta rehabilitacja potrwa na tyle długo, że będą wspierać nas poza boiskiem. Liczę na każdego zawodnika - dodaje.
Wszyscy w Rybniku są przekonani jak ważna będzie udana inauguracja. - Cały nasz wysiłek idzie w tym kierunku, żeby wszystko było zrównoważone. Przyjdą też trudne momenty w meczu, ważne, żeby przetrwać je na zero z tyłu, nie popełniać większych błędów i wtedy otworzą się drzwi, by zagrać naprawdę ważną piłkę - kończy szkoleniowiec beniaminka.