Beata Fojcik: Kończy się okres przygotowawczy, a zbliżają rozgrywki. Macie za sobą kilka sparingów, graliście z drużynami z II i III ligi. Nie zmierzyliście się z nikim z waszego poziomu, ani tym bardziej z ekstraklasy. Tacy sparingpartnerzy są w stanie przygotować was do zmagań w I lidze?
Daniel Feruga: - Wydaje mi się, że nie mieliśmy bardziej wymagających przeciwników, ale sparingpartnerów już wcześniej wybrał chyba trener Wieczorek. My nie mieliśmy na to wpływu. Tak ułożony był plan i nie ma co wnikać. Zobaczymy, jak będą te mecze prosperowały.
Jeszcze w ubiegłej rundzie zmienił się trener. Zmieniły się też twoja rola i zadania na boisku?
- Jest duże rotowanie składem i całym zestawieniem. Na pewno nastąpiło dużo zmian personalnych, bo sporo chłopaków odeszło i pojawiło się kilka nowych twarzy. Trzon zespołu z poprzedniej rundy został, ale uzupełnienie składu się zmieniło. Oby na plus. Liczymy na chłopaków, którzy dołączyli, bo każdy wie o co gramy. Nie ma co ukrywać, że utrzymanie jest najważniejsze. Jeżeli chodzi o moją osobę, to moje zadania są takie, by strzelać bramki, asystować i dawać jak najwięcej drużynie, żebyśmy zdobywali punkty i zawsze grali o pełną pulę.
Z pewnością pod koniec rundy jesiennej atmosfera w szatni była nie najlepsza. Jaki nastrój panował tuż po powrocie z urlopów do treningów?
- To był czas, od którego minęło już półtora miesiąca i gdybanie nie ma sensu. Najgorszy był tydzień po zakończeniu ligi. Teraz nie ma co zastanawiać się nad tym co było, nikt nam tych punktów nie odda. Najważniejsze jest to, by "załatwiać" punkty jeszcze na wcześniejszym etapie spotkania, żeby uniknąć nerwówki. Myślę, że tych horrorów było już za dużo, koniec z nimi. Po tamtej rundzie pełnej emocji będziemy starali się "załatwiać" mecze już na początku, czy w jego dalszej fazie, żeby nie zostawiać rozstrzygnięcia na ostatnią chwilę.
W kilku kolejkach mieliście pretensje do sędziów. Nadal w was to siedzi?
- To było bardziej na gorąco. Są materiały, wszystkie skróty oglądaliśmy. Mieliśmy spotkanie z sędziami i analizy. Myślę, że przez błędy straciliśmy jakieś punkty, ale wracanie do tego jest bezcelowe, temat jest zamknięty. Na dzień dzisiejszy mamy siedemnaście punktów, a strata do dziesiątego, czy nawet dziewiątego miejsca wynosi sześć punktów. Wydaje mi się, że jest to w zasięgu naszych nóg i głów. Jesteśmy w stanie zrobić jeszcze wszystko w tej lidze, żeby ROW Rybnik spokojnie się utrzymał.
Jak pracowało się w okresie przygotowawczym pod wodzą trenera Marka Wleciałowskiego w porównaniu do jego poprzednika, trenera Ryszarda Wieczorka?
- Z trenerem Wieczorkiem pracowałem w lecie. To są inne okresy, bo okres letni i zimowy, to inne sprawy. Trener Wleciałowski miał dużo czasu, mieliśmy dwa miesiące przygotowań. Każdy ma swój sposób bycia. Myślę, że trener Wleciałowski ma odmienny charakter od trenera Wieczorka. Ma doświadczenie z reprezentacji Polski, współpracował z takimi szkoleniowcami jak trener Lenczyk, czy Fornalik i chyba bazuje na ich szkole. A z charakterem jest tak, że każdy ma inne podejście do ludzi, inaczej rozmawia, nikt nie jest taki sam. Wydaje mi się, że przygotowania minęły bardzo dobrze, przynajmniej po sobie czuję, że wyglądam dobrze. Nieźle czuję się też szybkościowo. Najważniejsze, by omijały nas kontuzje. Jeśli dopisze zdrowie, to reszta także powinna być jak najbardziej na plus.
Miałeś udany sezon w Chojnicach podobnie jak w Rybniku. Postawiłbyś znak równości między formą w obu klubach, czy jednak ze względu na sentyment Chojniczankę wspomnisz milej? Mówiłeś nawet, że możliwy jest powrót na Pomorze.
- Sentyment do Chojnic będzie cały czas, bo tam zaczęła się droga do przodu. A te pół roku spędzone tutaj jest dla mnie chyba najważniejsze. Nie ma co sobie słodzić, ale patrząc na to, że jestem pomocnikiem, a nie napastnikiem, to tych bramek i asyst jest dużo. Nie osiadam na laurach, bo mam jeszcze wiele do zrobienia. Mogę wyrównać wynik z jesieni albo go polepszyć... Wszystko zależy ode mnie. Na pewno będę chciał wykorzystać jak najwięcej sytuacji bramkowych, które miałem także w ubiegłej rundzie. Gdybym je wykorzystał, to miałbym około czternastu bramek na koncie, zamiast tylko dziewięciu. Z kolei Chojnice zawsze będę wspominał bardzo dobrze, ale na razie to temat zamknięty. Nie wyobrażam sobie, żebym miał tam już wracać, aczkolwiek może kiedyś... Bardzo fajne tereny i miasto. Myślę, że może kiedyś tam wrócę.
[nextpage]Co z kolei służy ci w Rybniku?
- Jestem bliżej rodziny. Dużo jest również zawodników, z którymi fajnie się współpracuje i uczy jak na przykład Mariusz Muszalik, z którym mam przyjemność trenować w parze. Zawsze mnie pilnuje, wywiera na mnie pozytywny wpływ, żebym pracą, pracą i ciężką pracą cały czas szedł do przodu. Natomiast Rybnik, to miasto, które wiele już dla mnie znaczy, podobnie jak stadion. Runda była bardzo dobra w moim wykonaniu, ale mam jeszcze dużo do zrobienia. Po sezonie porozmawiamy o tym, czy jestem zadowolony tylko z jednej części, czy całego sezonu.
Z paru pobytów w innych śląskich klubach możesz być zadowolony, ale nie do końca z gry dla GKS-u Katowice, zaś z zachwytem nie opowiadasz o obecności w Ruchu Chorzów.
- GieKSa i Ruch, to troszkę inne tematy. W Katowicach zaczynałem jako podstawowy zawodnik, później nam nie szło, a ja wypadłem z obiegu i ciężko było mi się odbić. Wróciłem do Tychów i to był dla mnie wielki pozytyw. Spędziłem tam dwa lata i zrobiliśmy awans. Bardzo cieszę się z tego powodu, bo Tychy, to miasto, gdzie mam dużo znajomych i wielu ludzi stamtąd szanuję. Jestem też pozytywnie wspominany. Z kolei Ruch dał mi debiut i bramkę w ekstraklasie. Trener Radolsky także jest osobą, która przez te pierwsze pół roku mnie prowadziła. Z Chorzowa jest jeszcze jedna zaleta, bo miałem przyjemność trenować przez pół roku pod okiem trenera Fornalika. Jestem dumny z powodu, że mogłem być w drużynie byłego selekcjonera. Reszta, to temat zamknięty, głównie przywoływać będę tylko debiut w lidze i bramkę. Nic więcej.
W obecnym sezonie zdobyłeś dziewięć goli i zanotowałeś kilka asyst. Nie mogłeś narzekać na poważne zainteresowanie ze strony drużyn I-ligowych i klubów T-Mobile Ekstraklasy. Co ostatecznie zatrzymało cię w Rybniku?
- Pojawiło się bardzo dużo propozycji, również z ekstraklasy. Miałem już nawet przygotowane kontrakty i dogadane takie swoje tematy. Wszystko zależało od klubu z Rybnika. Oprócz ofert Wisły Płock, GKS-u Bełchatów, czy Widzewa i Podbeskidzia może pojawiłoby się ich jeszcze więcej, gdyby sytuacja była bardziej otwarta. Działacze nie chcieli pozbyć się mnie za półdarmo. Mógłbym być zły, że mnie ktoś zablokował, ale klub ma do tego prawo, bo jestem ich zawodnikiem. Mogli zażądać nawet miliona złotych... Cieszę się, że ktoś mnie tutaj docenia i wymagał za mnie dużej stawki. Do końca kontraktu zostało pół roku i przez ten czas dam z siebie wszystko, żeby było dobrze. Chcę minioną rundę przypieczętować bardzo dobrą rundą wiosenną i utrzymać klub. Wtedy podziękujemy sobie za ten rok. Być może kiedyś tu wrócę i będę grał dla ROW-u. Nigdy nie wiadomo. Najważniejsze jest zdrowie i ciężka praca. Doszedłem do wniosku, że bez pracy nie ma nic, bez zdrowia również. Ciężka praca zaprocentuje na boisku, a za pół roku podziękujemy sobie za utrzymanie w I lidze i będzie okej.
[b]
Czyli nadchodząca runda będzie ważna ze względu na twoją przyszłość.[/b]
- Każdy o nią gra. Mogłem już być dalej, ale w taki sposób potoczyły się moje losy i widocznie tak miało być, żeby troszeczkę się cofnąć i małymi krokami iść w górę. Udowadniać niedowiarkom, którzy mnie skreślili, że jeszcze jest taki Feruga, który ma coś do udowodnienia. Przyszłość jest najważniejsza, o to człowiek gra. Przyszłość tego klubu też się dla mnie liczy i nie mam zamiaru mieć wpisanego w CV spadku. Zrobię wszystko, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Mam sygnały z klubów, że będę obserwowany. Zainteresowanie jest, po sezonie będę zawodnikiem do wzięcia za darmo, co na rynku jest teraz ogromnym plusem.
Jednak z obecną drużyną czeka cię jeszcze walka o utrzymanie. Większość meczów zagracie na swoim stadionie. To będzie atut, patrząc na wyniki, które do tej pory osiągnęliście u siebie?
- Najważniejsze to odciąć się od tamtej rundy. Zaczynamy wszystko od siedemnastu punktów. Mamy dziesięć spotkań u siebie, to powinien być bardzo wielki walor. Mimo, że te mecze będą rozgrywane w piątki, będzie nas wspierało sporo kibiców. Liczymy na to. Nie ukrywam, że lubię grać przy licznej publiczności, a ta jest tutaj bardzo ciekawa. Dodatkowo przyjadą atrakcyjni rywale typu Arka, czy nawet GKS Tychy, który zawita do nas już w drugiej kolejce. Będą derby z GieKSą... Liczę na tych ludzi, że przyjdą po to, by ten nasz stadion stał się atutem.
W ostatnim sparingu z Rakowem Częstochowa wykonywałeś rzut karny. Można obstawić, że w tej rundzie znów trafisz do siatki. Zaskoczysz kibiców nową cieszynką?
- Na razie jakoś nie zastanawiałem się nad tym. Czegoś szukałem, ale będę szlifował tę, którą już wykonywałem. Przy niej dużo wychodziło i bardzo mnie to cieszyło. Wydaje mi się, że jest to jakiś rozpoznawalny znak. Dużo osób też cieszy się na ten widok. Zawsze jakiś "fun" musi być w tym wszystkim.