Piłkarze Pogoni Szczecin byli bardzo blisko zwycięstwa we Wrocławiu ze Śląskiem. Portowcom przeszkodził jednak Przemysław Kaźmierczak skutecznie wykonując rzut wolny. Co ciekawe, to były zawodnik właśnie Pogoni. - Przyjechaliśmy do Wrocławia z wolą zwycięstwa. Od kilku spotkań nie możemy utrzymać przewagi, którą sobie wypracowujemy w trakcie trwania potyczki. Teraz scenariusz się powtórzył. Dopadła nas trochę zmora Śląska, bo w Szczecinie było podobne. Moim zdaniem zagraliśmy dobry mecz, próbowaliśmy wykorzystać luki Śląska w obronie i tak się stało. Bramkarz sfaulował Robaka, który wykorzystał rzut karny. Wyrównał Kaźmierczak z rzutu wolnego, ale szanujemy ten wynik, chociaż trudno o radość - skomentował Maciej Stolarczyk, który zastępuje Dariusza Wdowczyka na ławce rezerwowych.
Stolarczyk nie chciał oceniać postawy arbitra, który w całym meczu pokazał aż jedenaście żółtych kartek i jedną czerwoną. - Nie chcę oceniać pracy sędziego. Mecz był ostry, ale to były decyzje arbitra, jak na przykład wtedy czy Kelemena ukarać czerwoną kartką, czy tylko żółtą. Na pewno oba zespoły walczyły - zaznaczył szkoleniowiec.
Ten mecz przejdzie jednak do historii z innego powodu. Już w doliczonym czasie gry Stolarczyk na boisko wpuścił Donalda Djousse. Ten na murawie przebywał zaledwie 32 sekundy, bowiem sędzia wyrzucił go z boiska za brutalny faul. - Nie rozpatrujemy tego w takich kategoriach czy to był rekord ekstraklasy czy nie. Nie chcę teraz o tym mówić. Postawiliśmy na drugiego napastnika, bo chcieliśmy w końcówce rozstrzygnąć wynik na naszą korzyść. Donald chciał chyba pokazać, że mocno walczy o pierwszy skład. Po meczu był lekko tą sytuacją załamany - podsumował Maciej Stolarczyk.
[wrzuta=7TpVM2IHot7,mmkk07]