Po słabej z obu stron pierwszej połowie meczu z Piastem Gliwice w drugiej części gry piłkarze Jagiellonii Białystok wzięli się do roboty i wykorzystując błąd defensywy rywala wyszli na prowadzenie. Wkrótce jednak w wyniku błędnej decyzji sędziego stracili Ugochukwu Ukaha, który wyleciał z boiska z czerwoną kartką, a arbiter zamiast rzutu wolnego z linii pola karnego podyktował "jedenastkę" dla gospodarzy.
Tak padła pierwsza, a krótko po tym druga bramka dla Piasta. Sytuacja ta rozsierdziła piłkarzy z Białegostoku. - Ten pan drugi raz nam tak sędziuje. W Kielcach było tak samo. Niech pan się też zastanowi nad sobą, bo może nasza gra nie wyglądała super, ale jednak sporo zdrowia na boisku zostawiliśmy, a po błędzie sędziego jedna akcja zadecydowała o losach spotkania - mówi Dawid Plizga, pomocnik Jagiellonii.
- Ręka Ugo była, ale nie było to zagranie umyślne i na pewno miało miejsce przed polem karnym. Należał się Piastowi rzut wolny, a nie karny. Z ust sędziego padnie znowu słowo "przepraszam", ale nas to gó**o obchodzi, bo to jest kolejny raz - irytuje się gracz żółto-czerwonych.
Z przebiegu meczu najsprawiedliwszym rezultatem wydawał się być bezbramkowy remis. - Strzeliliśmy dość przypadkową bramkę i mecz kontrolowaliśmy, a potem zdarzyła się sędziowska pomyłka i potem ten mecz się ułożył dla Piasta idealnie. Drugą bramkę straciliśmy po stałym fragmencie gry, bo to był jedyny atrybut, jakim gliwiczanie mogli nam zagrozić - ocenia Plizga.
Chcesz być na bieżąco z newsami o futbolu? Zalajkuj nas na Facebooku!
- Nasza bramka odzwierciedlała to, co działo się na boisku. To my chcieliśmy w tym meczu grać w piłkę i byliśmy piłkarsko lepsi. Szkoda, że decyzja sędziego decyduje o wyniku, bo spokojnie dowieźlibyśmy trzy punkty do końca - zapewnia gracz drużyny ze stolicy Podlasia.