Pierwsza porażka Lecha Poznań z Maciejem Gostomskim w bramce. Powrót "Kotora"?

Dotąd z Maciejem Gostomskim w bramce Lech spisywał się bardzo solidnie i tracił mało goli. W czwartek tę passę przerwała jednak Jagiellonia Białystok.

25-letni golkiper pierwszy występ (a jednocześnie debiut w T-Mobile Ekstraklasie) zaliczył 23 września w wyjazdowym meczu z Piastem Gliwice (2:0). Był to efekt manewrów trenera Mariusza Rumaka szukającego zmian, które pomogłyby poznaniakom wyjść z impasu po słabszych potyczkach ze Śląskiem Wrocław (0:2) i Pogonią Szczecin (1:2).

Maciej Gostomski wykorzystał swoją szansę i trzy razy z rzędu zachował czyste konto. Później wpuścił gola w wyjazdowym starciu z Lechią Gdańsk, ponadto popełnił fatalny błąd, prokurując świetną sytuację Daisuke Matsuiemu, ale ostatecznie lechici triumfowali 4:1, a przy takim wyniku wszelkie pomyłki poszły w niepamięć.

Opiekun Kolejorza zaufał najmłodszemu ze swoich bramkarzy także w potyczkach z Legią i Jagiellonią. Tu jednak zaczęły się schody. Przy bramce dla mistrza Polski Tomasz Jodłowiec uderzał z najbliższej odległości i Gostomski mógł się ustawić nieco lepiej, by móc chociaż podjąć próbę interwencji. Z kolei w Białymstoku nie mógł sobie nic zarzucić (oba gole padły w sytuacjach sam na sam), lecz po raz pierwszy skapitulował więcej niż raz, a jego zespół przegrał 0:2.

Czy to oznacza, że w najbliższym czasie między słupki bramki poznaniaków powróci Krzysztof Kotorowski? Nie można wykluczyć takiej opcji, bo na ponowną szansę 37-latek czeka już półtora miesiąca (od 20 września), a wcześniej nie był raczej przyzwyczajony do bycia nr 2. Dla "Kotora" to zresztą ostatni dzwonek, by jeszcze zaistnieć w T-Mobile Ekstraklasie zanim zdecyduje się powiesić buty na kołku (o czym sam już czasem wspomina).

Jak na tę rywalizację zapatruje się Gostomski? - Jestem przygotowany mentalnie do gry w T-Mobile Ekstraklasie. To jest to samo co wszędzie. Tu też występuje 22 zawodników, są dwie bramki i okrągła piłka - powiedział niedawno z dużą pewnością siebie.

W kadrze Kolejorza jest jeszcze Jasmin Burić, ale na razie jego konkurenci walczą tylko przeciwko sobie, bo Bośniak dopiero niedawno wrócił do zajęć i musi jeszcze popracować nad odbudowaniem formy po urazie.

Źródło artykułu: