W sobotnim, derbowym starciu beniaminek z Rybnika już w 2. minucie stracił bramkę, jednak piłkarzom nie przeszkodziło to w skutecznym gonieniu wyniku. ROW już po pół godzinie gry uzyskał prowadzenie, ale ostatecznie mecz zakończył się remisem 2:2. - Rozmawialiśmy w szatni o tym, że mogliśmy mieć siedem punktów, nie wybrzydzając mogliśmy mieć też pięć, a mamy tylko trzy punkty - żałuje Daniel Kutarba, obrońca ekipy z Gliwickiej.
Wcześniejsze potyczki rybniczan również kończyły się remisowo. - Trudno, trzeba to przyjąć z pokorą i w następnych spotkaniach walczyć o trzy punkty - zapowiada młody defensor. Czy śląski beniaminek właśnie płaci przysłowiowe frycowe? - Zawsze tak się mówi. Rozmawialiśmy z trenerem i wyszło na to, że po akcjach stworzonych przez przeciwników straciliśmy tylko jedną bramkę, a resztę wbiliśmy sobie sami. Były sytuacje, gdzie można było zachować się lepiej - przyznaje Kutarba.
- Z GKS-em Tychy - nie skłamię, jeśli powiem, że mieliśmy wygrany mecz - zremisowaliśmy i trzeba traktować to, jako spotkanie przegrane, a nie zdobyty punkt, bo prowadziliśmy grę i GKS w drugiej połowie zagroził nam tylko raz - wskazuje gracz Energetyka ROW Rybnik.
Już w najbliższą sobotę zielono-czarni po raz pierwszy w tegorocznych rozgrywkach I ligi zagrają na własnym stadionie. Ich rywal, to będąca w gazie Wisła Płock. - Pewnie łatwo nie będzie, ale myślę, że nie stoimy na straconej pozycji, na pewno nie możemy w taki sposób podchodzić do tego meczu - uważa Kutarba. - Zapowiada się naprawdę dobre spotkanie - dodaje 20-latek.