Mateusz Dębowicz: Mecz z Odrą Opole ewidentnie wam nie wyszedł.
Jakub Zabłocki: Na pewno, chociaż od paru dni pracujemy tylko nad poprawą gry. Trener pyta, czego nam brakuje, ciągle staramy się to poprawić. Nie możemy jednak złapać odpowiedniego rytmu, takiego jak na początku sezonu, kiedy nasza gra wyglądała naprawdę dobrze. Wszystko zaczęło się od tego 4:0 z Polonią, później przegraliśmy 1:4 w Wodzisławiu, a teraz polegliśmy tutaj. Musimy jak najszybciej wyjść z tego kryzysu i już w najbliższy piątek zdobyć punkty w meczu z Górnikiem. Kibice zresztą się tego domagają. My postaramy się robić swoje, a im chwała, że jeżdżą z nami.
Nie udało się panu strzelić pierwszej bramki po powrocie po kontuzji.
- Dopiero tydzień temu wróciłem do gry, bo przez trzy tygodnie nic nie robiłem. Dobrze, że dzisiaj zagrałem cały mecz i trener dał mi pobiegać przez 90 minut. Szkoda, że nie strzeliliśmy gola i się nie przełamaliśmy. Od trzech spotkań nie możemy zagrozić bramce rywali, choć nad tym pracujemy. Do Górnika mamy mało czasu, ale zrobimy wszystko, żeby z zabrzanami wygrać.
Mecz z Górnikiem jest dla kibiców najważniejszy w rundzie. Jeżeli go przegracie mogą już stracić cierpliwość.
- Oczywiście, że tak. Ale chodzi też o nas, bo jeżeli przegramy to spadniemy tam, gdzie nikt nie chce spaść. Teraz jesteśmy nisko, ale wygrana może nas podciągnąć w tabeli. Nie poddamy się, chociaż jest plaga kontuzji i kartek. Nie jest już tak fajnie jak na początku, że trener śmiał się, że na każdą pozycję rzucał „orzeł czy reszka” i kto mu wypadł ten grał. Teraz z Górnikiem nie możemy skorzystać z Broniewicza i Komorowskiego, ale mamy też rezerwowych, którzy wchodząc na boisko będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony.
Tak w klimatach czarnego humoru zażartować, że i tak jest poprawa, bo zamiast czterech straciliście z Odrą tylko dwie bramki.
- Nie, to nie jest żadna poprawa. Gdybyśmy strzelili pięć i stracili cztery wtedy można by o niej mówić. Znowu daliśmy sobie wbić bramki, a sami nic nie zdobyliśmy. Nie można mieć o to pretensji do obrońców, bo gra cały zespół. Obrona zaczyna się od ataku i trener ma pretensje do wszystkich. Musimy to zmienić do piątku, bo z Pucharu Polski już odpadliśmy i został nam tylko Puchar Ligi i liga, która jest dla nas najważniejsza.
Z czego może wynikać wasza słaba postawa w obronie?
- Nie mam pojęcia. Trener ciągle próbuje owe ustawienia. Raz gra Broniewicz z Owczarkiem, innym razem z Dziółką. Może gramy zbyt ofensywnie. Na pewno musimy poprawić defensywę. Dziwne jest to, że dzisiaj straciliśmy bramki po stałych fragmentach, chociaż mamy wysokich obrońców. To się nie powinno zdarzać.
Ostatnio minęło 50 lat od największego sukcesu Polonii, jakim była krótka gra w europejskich pucharach. Nie udało wam się ostatnimi wynikami uczcić tej rocznicy.
- Na pewno jeszcze wiele nam do takiego poziomu brakuje. Póki co nie powtórzymy tych sukcesów w tym roku, ale na razie nawet o nich nie myślimy. Na razie koncentrujemy się na lidze. Jestem optymistą i mam nadzieję, że będzie dobrze. Po to tutaj przyszedłem, żeby pomóc temu klubowi i będę wkładał maksimum sił i wysiłku, żeby się dobrze zaprezentować i aby drużyna byłą jak najwyżej w tabeli.
Pana zdaniem wasze obecne wyniki mogą pozbawić pracy trenera Motykę?
- Nie będę się na ten temat wypowiadał. Na razie nic mi o tym nie wiadomo. Póki co mamy tego trenera i z nim walczymy w lidze.