Borussia Dortmund zakończyła sezon ligowy z dorobkiem 66 punktów. To nie najlepszy wynik, biorąc pod uwagę, że przed rokiem zespół Juergena Kloppa wywalczył 81 "oczek". Czarno-żółci finiszowali aż 25 punktów za plecami Bayernu Monachium i ponieśli sześć porażek (w poprzednim sezonie tylko trzykrotnie uznali wyższość rywala). Jednej z nich doznali w sobotnie popołudnie, nieoczekiwanie ulegając 1899 Hoffenheim.
- Przez pierwszą godzinę tego meczu graliśmy bardzo dobrze i jedyne, czego nam brakowało, to wykończenia akcji pod bramką przeciwników. Jeśli chodzi o rzuty karne dla Hoffenheim, to pierwszy nie powinien zostać w ogóle podyktowany, natomiast drugi był bezdyskusyjny. Teraz pod sezonem Bundesligi stawiamy już grubą kreskę i myślimy tylko o finale - skomentował szkoleniowiec BVB.
Porażką z Hoffenheim nie ma zamiaru przejmować się również Jakub Błaszczykowski. - W pierwszej połowie po prostu musieliśmy zdobyć dwie bramki, a wtedy po zmianie stron grałoby się nam znacznie łatwiej. O sam rezultat się nie martwię, a porażka nie pogarsza naszych nastrojów przed finałem, zwłaszcza że przez 70-75 minut graliśmy bardzo dobrze - stwierdził "Kuba".
Pojedynek z Wieśniakami przyniósł kibicom Borussii mnóstwo wrażeń. Nie był to pierwszy równie emocjonujący i dramatyczny mecz w tym sezonie - na Signal-Iduna Park wiele działo się także w spotkaniach z Wolfsburgiem (2:3), Hamburgiem (1:4), Malagą (3:2), Realem (4:1) i Bayernem (1:1). - Doświadczyliśmy już kilku kuriozalnych pojedynków w Dortmundzie, a ten był jednym z nich. Zanim rywale otrzymali rzuty karne, powinniśmy prowadzić wyżej niż 1:0. To głupie, że mimo dobrego występu nie odnieśliśmy zwycięstwa - przyznał Sven Bender.
Borussia po wywalczeniu dwóch tytułów mistrza Niemiec z rzędu, tym razem finiszowała na drugim miejscu - to trzecie wicemistrzostwo BVB w 50-letniej historii Bundesligi. - Podsumowując zakończone rozgrywki, trzeba przyznać, że rozegraliśmy naprawdę bardzo dobry sezon ligowy - zawyrokował Hans-Joachim Watzke.