Pogorzelczyk dla Sportowych Faktów: Albo Jop, albo Arboleda

"Idziemy na majstra!" To hasło właściciela Lecha Poznań Jacka Rutkowskiego wywołało wśród fanów Kolejorza entuzjazm. Jednak kontuzje obrońców a także chwilami bezbarwna gra całego zespołu doprowadziła do tego, że poznaniacy w tabeli Orange Ekstraklasy zajmują trzecią pozycję ze stratą aż 14 punktów do lidera. W zimowym okienku transferowym Lech planuje znaczące wzmocnienia.

Nie od dziś wiadomo, że w Poznaniu newralgiczną formacją jest obrona. Defensywa przetrzebiona kontuzjami, co rusz gra w innym zestawieniu. Trener Franciszek Smuda w końcówce rundy jesiennej do dyspozycji miał zaledwie dwóch nominalnych obrońców! Teraz po kontuzji wracają Bartosz Bosacki i Zlatko Tanevski, a do tego coraz lepiej mają się Grzegorz Wojtkowiak i Tomasz Midzierski. Mimo to sztab szkoleniowy Lecha planuje w najbliższym czasie kupić przynajmniej jednego defensora.

Mimo, iż Mariusz Jop miał problemy z załapaniem się do kadry FK Moskwa Leo Beenhakker zaryzykował i postawił na 29-latka. Ten natomiast potwierdził, że nie zapomniał jak gra się w piłkę, czym zwrócił na siebie uwagę klubów z Polski. Zainteresowanie reprezentantem wyrazili Kolporter Korona Kielce, PGE GKS Bełchatów oraz Lech Poznań. Jednak moskiewski klub zażądał za swojego zawodnika niebotycznej sumy 1 mln euro i stało się jasne, że w grę wchodzić może wyłącznie wypożyczenie. Według naszych informacji za półroczny okres wypożyczenia Jopa trzeba wyłożyć 65-70 tys. euro.

Jak więc przedstawia się sprawa gry Jopa w Lechu? - Na dzień dzisiejszy sytuacja Mariusza wygląda tak, że jest on w Emiratach Arabskich na zgrupowaniu FK Moskwa. Jop musi znać swoją sytuację. Po zmianie jaka nastąpiła w FK, mówię o zmianie trenera Mariusz walczy o miejsce w kadrze zespołu ze stolicy Rosji - mówi dyrektor sportowy Lecha Marek Pogorzelczyk. Ale czy sam zawodnik zechce grać na Bułgarskiej? - Na pewno. Sądzę, że łatwiej byłoby mu funkcjonować w Lechu niż w zespole z Moskwy, a tym samym łatwiej byłoby mu się dostać do kadry na Mistrzostwa Europy 2008 - przekonuje dyrektor sportowy poznańskiego klubu.

Smuda oprócz Jopa ma wielka chrapkę na obrońcę mistrza Polski KGHM Zagłębie Lubin, Kolumbijczyka Manuela Arboledę. Zawodnik ma ponoć wpisaną w kontrakcie kwotę odstępnego wynoszącą ok. 400 tys. euro i jak wiemy na taką kwotę przystanie Zagłębie. Jednak Lech proponuje sporo mniej i transfer wydaje się być coraz mniej prawdopodobny. Jednak jak zapewnił nas Pogorzelczyk już na dniach może się okazać, że Arboleda do Poznania zawita już teraz. - Prowadzimy rozmowy w sprawie pozyskania Manuela. Myślę, że w najbliższym tygodniu będą już jakieś rozstrzygnięcia. Mam dobre przeczucia - tłumaczy.

Czy Lech interesuje się innymi zawodnikami? Okazuje się, że również za granicą jest kilku dobrych piłkarzy gotowych grać w Poznaniu. - Mariusz i Arboleda to dwie alternatywy i na pewno na kogoś się zdecydujemy - wyjaśnia krótko Pogorzelczyk. Jednak trener Smuda powiedział kiedyś, że jest jeden obrońca, którego może wziąć w ciemno. Chodziło mu o Marcina Kowalczyka z Bełchatowa. A więc czy jest szansa, że Lech go pozyska? - Kwota odstępnego, jaka jest wpisana w jego kontrakt odstrasza polskie kluby chcące go pozyskać - wyjaśnia Pogorzelczyk.

Oprócz linii obronnej działacze Lecha chcą wzmocnić także atak. "Komitet transferowy" podjął decyzję o nie zatrudnieniu Tomasza Frankowskiego i rozpoczęły się poszukiwania innego snajpera. A może Adrian Sikora, któremu w czerwcu kończy się kontrakt? - Nie ma tematu Adriana - kwituje działacz.

Temat jest za to na pewno w sprawie wcześniejszego zatrudnienia Sławomira Peszki z Wisły Płock. Nafciarze wciąż odrzucają oferty napływające z Poznania. - Czekamy aż Wisła dojrzeje do sytuacji. W przyszłym tygodniu podejmiemy kolejne rozmowy mające na celu wydostanie Sławka z Płocka - kończy rozmowę Marek Pogorzelczyk.

Komentarze (0)