Zanim Legia Warszawa znalazła się w finale Puchari Polski musiała pokonać ostatnią przeszkodę, jaką był Ruch Chorzów. W wyjazdowym spotkaniu Wojskowi zremisowali bezbramkowo z Niebieskimi, z związku z czym w rewanżu nie brakowało nerwów. - Ruch poprzez to, że zrobił dobry wynik w Bełchatowie, co praktycznie dało im utrzymanie w lidze, pokazał, że interesuje ich ten finał Pucharu Polski. Sprawili nam trochę ciężkiej gry - ocenił Marek Saganowski.
- Prowadzimy 1:0, wydawałoby się, że powinniśmy zacząć kontrolować to spotkanie. Nagle strata jedna, druga i dajemy dojść do tego, że jest rzut karny, remis i zaczyna się nerwówka. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jaka jest waga tego meczu: wejście do finału było tym, co nas interesowało. Ruch zrobił swoje, strzelił tutaj bramkę i mógł się znowu bronić czekając na kontratak - dodał.
O trofeum warszawianom przyjdzie zmierzyć się ze Śląskiem Wrocław. Jeszcze zanim poznali finałowego rywala wszyscy jednym głosem mówili, że rywal nie ma znaczenia, bo zarówno z Wisłą jak i ze Śląskiem będą ciekawe mecze. - Po spotkaniu z rundy jesiennej i przegranym na własnym stadionie Superpucharze mamy wiele do udowodnienia - mówił o wrocławskiej drużynie Jan Urban.
A jak na to zapatruje się "Sagan"? - Wszyscy się spinają na Legię, to bardzo często najważniejszy mecz tym bardziej, jeśli rozgrywa się go przy Łazienkowskiej: jak strzelimy bramkę, to będziemy zadowoleni, jak zrobimy remis, to będzie super a jak wygramy, to będziemy w niebie. Zdajemy sobie z tego sprawę, ale to właśnie dlatego jest czasami tak ciężko, kiedy musimy grać atakiem pozycyjnym. Finał to dwumecz i wygra mądrzejsza drużyna.
Napastnik Wojskowych nie ukrywał, że obecna formuła finału Pucharu Polski nie przypadła mu do gustu. - Jeden mecz, dla mnie dwa są nie do przyjęcia. Mówię to poprzez prymat pobytu za granicą. Finał jest jeden i powinien być na Narodowym. Dziwię się, ze jest taka sytuacja. Na pewno ranga finału by wzrosła, choćby nawet przez to, że patronat mógłby objąć Prezydent RP. Taki dwumecz to nie jest finał. Wszystkie finały w Anglii od lat są rozgrywane na Wembley i to jest norma. Wolałbym zagrać jeden mecz. Wtedy emocje są dwa razy większe. Tak to odbieramy sobie troszeczkę rangę – przyznał Saganowski.