- Przede wszystkim to mam szacunek dla tych 11 tysięcy ludzi, którzy przychodzą na nasze mecze i siedzą na innych trybunach. Wcześniej szli za głośną grupą, teraz wzięli sprawy w swoje ręce, bardzo to doceniam. Serpentyny czy petardy mi nie przeszkadzały i oczywiście chcielibyśmy, żeby wrócili kibice na trybunie za bramką, bo wiele osób przychodziło na Legię dla atmosfery, a nie dla piłkarzy - powiedział Wawrzyniak zapytany przez Rzeczpospolitą o pustą żyletę.
- To tak śliski temat, że nawet będąc neutralnym, łatwo wzbudzić agresję niektórych ludzi. Mam swoje zdanie, ale wydaje mi się, że pewna grupa kibiców nie jest w stanie zrozumieć, co mam do przekazania. To jest trochę tak, jakbym w domu rozwalił telewizor i kazał płacić za to sąsiadowi. Dla mnie to absurdalne, chore. Teraz nie chodzi już o konflikt, bojkot, kibice z żylety chcieli pokazać, jak duży mają wpływ na funkcjonowanie klubu, jak bardzo są istotni. No i udowodnili. Klub traci na ich nieobecności, więc zapraszamy z powrotem na stadion. Ciche trybuny to nie tylko nasz problem, podobnie jest w Krakowie, Łodzi - przyznał obrońca Legii.
Źródło: Rzeczpospolita