Gdy decydująca o wyniku spotkania bramka pada w 89. minucie, to jej strzelec z miejsca staje się bohaterem. Takim właśnie w Lubinie jest teraz Łukasz Hanzel, bo to po jego golu Miedziowi pokonali GKS Bełchatów. - Na pewno chcieliśmy w końcu wygrać drugi mecz z rzędu. Wiemy, że po zwycięstwie ze Śląskiem Wrocław też nadarzyła się taka sytuacja, aby pokonać potem Podbeskidzie Bielsko-Biała i odskoczyć od tej tylnej strefy spadkowej. To się jednak nie udało. Teraz znów mieliśmy taką okazję i na szczęście udało się oddalić od tej dwójki drużyn na dole zestawienia. Mam nadzieję, że teraz będziemy się już pieli w górę tabeli - komentował po meczu zadowolony zawodnik.
Drużyna prowadzona przez Pavela Hapala w całym spotkaniu miała dużą przewagę. Goście mieli jednak sporo szczęścia, bowiem dwukrotnie przed utratą bramki chroniła ich poprzeczka. W końcu jednak limit tego szczęścia się wyczerpał. - Futbolówka nie chciała wpaść do siatki, ale wiem, że w piłce nożnej jest tak, że czasami się przegra spotkanie w ostatniej minucie - tak, jak to miało miejsce z Podbeskidziem, ale później to jakoś zostanie oddane. W piątek ta zasada się potwierdziła i z tego się cieszymy - zaznaczył uradowany strzelec gola.
Hanzela za umiejętne zachowanie w polu karnym chwalił Tomasz Wróbel, zawodnik GKS-u. - Tomek jest moim kolegą także na pewno ciężko mu było to przyznać (śmiech). Cieszę się, że udało mi się strzelić gola, bo najważniejsze są trzy punkty. Porażka byłaby dla nas tragedią, a remis nic by zmienił w naszej sytuacji. Zwycięstwo to już co innego. Da ono nam trochę komfortu. Przed kolejnymi spotkaniami możemy wziąć większy oddech - powiedział pomocnik klubu z Lubina.
Jak padł gol w piątkowej potyczce? - Przyznam szczerze, że w pierwszym momencie byłem zaskoczony, że nikt nie jest za moimi plecami i tak swobodnie mogłem przyjąć piłkę na siódmym metrze od bramki. Wydaje mi się, że obrońca był trochę spóźniony i wystarczyło zrobić lekki balans, a potem wyszło już jak wyszło i udało się strzelić. Zaryzykowałem, bo podejrzewałem, że bramkarz intuicyjnie pójdzie jakby do wrzutki. Wóz albo przewóz i udało się - opisywał jego strzelec.
[videa=vpTcMHpMlyOpUqjA]
Bełchatowianie w spotkaniu z Zagłębiem rozegrali pierwszy mecz pod wodzą Michała Probierza. Drużyna zaprezentowała się lepiej niż w poprzednich potyczkach. Poprawiła się zwłaszcza gra defensywa bełchatowian. - Spodziewaliśmy, że GKS Bełchatów właśnie tak zaprezentuje się na boisku i będą dobrze ustawieni z tyłu. Analizowaliśmy mecze choćby ŁKS-u i Wisły Kraków zaraz po przejęciu tych ekip przez trenera Probierza. Było widać, że te zespoły poprawiły wówczas bardzo grę defensywną. Tym razem też było widoczne, że goście nastawili się na remis. My jednak zdobyliśmy tego gola i odnieśliśmy zwycięstwo - stwierdził "Hanzi", który skorzystał na zawieszeniu Roberta Jeża i zagrał w podstawowym składzie swojej drużyny. - Staram się na każdym treningu udowadniać swoją wartość, aby trener na mnie stawiał. Wiadomo, że Robert Jeż jest dobrym zawodnikiem i trzeba na zajęciach dawać z siebie wszystko. Tak samo wydaje mi się, że Robert też nie ma pewnego miejsca w składzie i też będzie musiał udowodnić swoją przydatność - wyjaśnił zawodnik.
W Lubinie dużo mówi się o tym, że wielu piłkarzy niebawem pożegna się z drużyną. Zawodnikom kończą się bowiem kontrakty, a ich gra daleka jest od ideału. - To jest jasne, że w głównej mierze to my odpowiadamy za wyniki. To będą decyzje władz. My zajmujemy się tym, aby wygrywać w najbliższych meczach - zaznaczył pomocnik.