Powrót "Wilczka" do Gdyni ożywił wspomnienia. Wojciech Wilczyński jest emocjonalnie związany z Gdynią. To tutaj rozpoczął karierę seniorską. W żółto-niebieskiej koszulce rozegrał kilkadziesiąt meczów, ale w drużynie prowadzonej przez trenera Petra Nemca nie było dla niego miejsca.
- Dwa razy poległem grając przeciwko Arce. Arka była od nas lepszym zespołem. Do Gdyni przyjechaliśmy po trzy punkty. Boisko zweryfikowało, który zespół lepiej grał w piłkę. Mamy jeszcze dużo braków. Chyba nie muszę opowiadać, że czuję duży sentyment do Arki. O tym zdaje się, wiedzą wszyscy - mówił po meczu, piłkarz Sandecji.
Sandecja miała w Gdyni nastawić się na kontrataki. Wyczekać Arkę i szybko z piłką ruszyć do przodu. - Mieliśmy ustawiać się na środku boiska i czyhać na kontry. W ostatnim meczu staraliśmy się grać atakiem pozycyjnym, a wiemy jak w takiej grze czują się polskie zespoły. Zdawaliśmy sobie sprawę z mocnych stron Arki. Wiedzieliśmy, że musimy uważać na skrzydłowych. Stałe fragmenty gry wciąż są naszą bolączką. Z Arką także w ten sposób straciliśmy bramkę. Nam obrońcom nie wypada co trzeci mecz tracić po trzy, pięć bramek. Oceniają grę naszej obrony, czuję zawód. Błędy popełniamy jednak w każdej formacji. Na pewno jest nad czym pracować - skwitował Wojciech Wilczyński.
"Wilczek" wciąż czuje mocną więź z Arką. Przyznał, że w sobotę nie brak było emocji. - Na ten mecz byłem szczególnie przygotowany. Znam zawodników Arki. Może nie wszystkich, ale śledzę losy drużyny. Mnie osobiście Arka niczym nie zaskoczyła. My powinniśmy patrzyć na siebie i grać swoje, a nie obawiać się każdego rywala, z którym gramy - stwierdził 22-latek, który w Gdyni został miło przyjęty przez kibiców.
Jego zdaniem faworytem do awansu jest zespół Zawiszy, z którym Sandecja przegrała 0:5. - Zawisza ma bardzo dobry skład. W składzie gra wielu klasowych piłkarzy. Tak wysoko przegraliśmy z nimi na własne życzenie. To był pierwszy mecz w sezonie. Pierwszą bramkę straciliśmy gdy ja leżałem na linii autowej. Doznałem kontuzji, goście nie przerwali grę i po akcji zdobyli prowadzenie, co otworzyło worek z bramkami.