Szkoleniowiec Sandecji Nowy Sącz krótko ocenił grę swoich podopiecznych w sobotnim spotkaniu z Arką Gdynia. - Nie będę opowiadał bajek, bo zagraliśmy słabo. Dla kibiców to było fajne widowisko, dużo było akcji, zwłaszcza w wykonaniu Arki, która zagrała jeden z lepszych meczów. U nas wszystko waliło się na głowę. Jestem rozżalony grą zawodników, którzy mieli nam pomóc, a odcinają w Nowym Sączu chyba tylko kupony - mówił Jarosław Araszkiewicz.
Opiekun nowosądeckiej drużyny docenił wygraną żółto-niebieskich. Jednak największe wrażenie wywarła na nim gra Marcusa da Silvy. Brazylijczyk brał udział niemal w każdej akcji Arki. To on otworzył wynik spotkania, zagrywał piłkę przy trafieniu numer dwa, kilka razy urywał się defensorom Sandecji, sam także mógł zdobyć kolejne bramki.
- Jestem pod wrażeniem gry tego zawodnika. Oglądaliśmy ostatni mecz Arki z Polonią, a w ataku grał wówczas Górski. Przeciwko nam Marcus miał chyba „dzień konia”. Dobrze, że w drugiej połowie obudził się Marcin Cabaj i zaczął bronić.
Trener Araszkiewicz krytycznie wypowiedział się o postawie swojego zespołu. - Trener Arki przyznał, że dom buduje się od podstaw, a u nas to zaczęło się chyba od dachu albo nawet komina. W składzie mam kilku zawodników, którzy grali w ekstraklasie, ale taka gra w I lidze na nic się zdaje. Tutaj przede wszystkim swoje trzeba wybiegać, a później grać. My z kolei najpierw zaczynamy grać, a potem biegać. W pierwszej połowie dostaliśmy dwa dzwony. W drugiej połowie Arka się cofnęła i kontrolowała grę, ale co z tego skoro nie mieliśmy argumentów ani z przodu, ani z tyłu - stwierdził opiekun Sandecji.
Cieniem zawodnika z poprzedniego meczu był Arkadiusz Aleksander. - Aleksander jest po zabiegu. W meczu z Okocimskim wpuściłem go na boisko, a on strzelił trzy bramki. Chciałbym aby w każdym meczu zdobywał tyle bramek - skwitował były reprezentant Polski.
- Arka to nie jest jakiś przypadkowy zespół. Owszem, miała za sobą lekki kryzys, ale jest to historia i teraz będzie gonić czołówkę. Nam punkty uciekają. Zwycięstwa musimy szukać w meczu z GKS-em Katowice - dodał popularny "Araś".