- Pierwsze dni po meczu w Krakowie to euforia i niedowierzanie. Każdy by chciał przeżywać to co roku, ale na pewno nie jest to łatwe. Miejmy nadzieję, że ten następny sezon też będzie udany dla nas i może też to poczujemy - wspomina Przemysław Kaźmierczak. Jego Śląsk Wrocław po zwycięstwie w Krakowie z Wisłą został mistrzem Polski. Zwłaszcza w ostatnich spotkaniach "Kaz" był kluczowym zawodnikiem WKS-u.
Wrocławianie po rundzie jesiennej byli liderem tabeli z czteropunktową przewagą nad Legią Warszawa. Wiosna w wykonaniu zielono-biało-czerwonych była już jednak słaba. Dopiero w ostatnich spotkaniach sezonu podopieczni Oresta Lenczyka zaczęli się prezentować tak, jak oczekiwali od nich ich kibice. - Oczywiście, jeżeli byśmy byli w super formie, to pewnie po pięciu kolejkach już byśmy wszystkich odstawili. Były różne mecze i cieszymy się, że to wytrzymaliśmy, bo na pewno nie było łatwo. Różne były momenty i sytuacje.... Fajnie, że podołaliśmy. Okazało się, że trzy mecze ostatnie były najważniejsze. I te spotkania zremisowane, które mogły być wygrane, i tak dały nam punty. Bez nich by nas nie było na pierwszym miejscu - podkreślił Kaźmierczak.
- Myślę, że mecz z Wisłą był chyba najtrudniejszy w całym sezonie. Miłe na pewno nie były spotkania z Widzewem i w Bielsku-Białej, gdzie traciliśmy bramki w końcówce. Człowiek miał niedosyt. Chcieliśmy, żeby się to przełamało i poszło w dobrym kierunku, a tu znowu czegoś zabrakło - minuty, czy kilku sekund, żeby dotrzymać wynik do końca - zaznaczył zawodnik.
Po triumfie Śląska w T-Mobile Ekstraklasie zapanowała opinia, że drużyna z Wrocławia to najsłabszy mistrz Polski w ostatnich latach. - Jeżeli jesteśmy najsłabszym mistrzem Polski, to co mają powiedzieć inne drużyny? Myślę, że się liga wyrównała. Już nie ma takiej dominacji Wisły, Legii, czy Lecha jak parę lat temu. Teraz większość zespołów się bije o mistrzostwo. Inne ekipy trochę poszły do góry, tak mi się wydaje - komentuje piłkarz WKS-u.
- Myślę, że to dobrze, że liga się wyrównała. Nie ma tylko jednego czy dwóch zespołów, które walczą. Jest prosty przykład - Legia i Wisła przeszły do fazy grupowej Ligi Europejskiej, my byliśmy blisko, ale ok, jednej rundy nam zabrakło. Nie oddaliśmy jednak wszystkiego w pierwszej rundzie. To był dobry znak i tego się trzeba trzymać. Czego mamy nie wyciągać na wierzch samych pozytywów, czy w większości pozytywów, tylko negatywy? Nie można tak. Im będziesz się bardziej dołował, tym tak będzie to wychodziło - wyjaśnia piłkarz portalowi SportoweFakty.pl.
Wedle wstępnych plotek niebawem rozgrywki ligowe w naszym kraju mają toczyć się innym systemem, niż obecnie. Ma to spowodować większą ilość spotkań. - Jakby ligę powiększyć do 18 czy może do 20 drużyn, to by było ciekawie - tak, jak w wielu krajach. Mamy duży kraj, wiele dobrych drużyn, więc myślę, że jakby ligę powiększyli o te dwa zespoły przynajmniej, to też by było ciekawie. Tylko ta zima... Mamy stadiony, boiska, to jednak jak się gra przy minus 20 na początku lutego, to czy jest tego sens? Czy ludzie przyjdą? Czy to jest odpowiednia pora na granie? Człowiek by chciał, nie chciałby mieć tej przerwy, ale z drugiej strony, kurde ta pogoda też nas czasami nie rozpieszcza. Grudzień jest fajny, a styczeń, luty dowali, a wtedy trzeba przecież zacząć - podsumował Przemysław Kaźmierczak. Nie obawia się on też, że w Śląsk w eliminacjach do Ligi Mistrzów w czerwcu może trafić na egzotycznego rywala u którego warunki atmosferyczne nie będą sprzyjające. - Ten ostatni tydzień ligi też mieliśmy ciężki, bo było gorąco i nie grało się łatwo. Ale podołaliśmy - podkreślił były reprezentant Polski.