Jak informuje Express, Sławomir Peszko udał się w środę do adwokata Norberta Gatzweilera. - Muszę bronić mojego honoru. Wynająłem adwokata, by chronił moje interesy. Prawda o tamtej nocy musi ujrzeć światło dzienne. Krąży wiele plotek wokół tych wydarzeń, które po prostu nijak mają się do faktów i mają fatalny wpływ na moje życie rodzinne i karierę piłkarską - przekonuje 27-letni zawodnik.
- Nie awanturowałem się i zastanawiam się, dlaczego zostałem zmuszony do wykonania badania na zawartość alkoholu i zamknięty w celi
- kontratakuje Peszko, zaprzeczając jakoby miał w wydychanym powietrzu 1,5 promila alkoholu. - Nie byłem na popijawie, a już o godzinie 0.30 siedziałem w taksówce. Liczby się nie zgadzają. Teraz moją sprawą zajmie się adwokat - odgraża się piłkarz FC Koeln.
Co o sprawie sądzi menedżer Peszki, Andrzej Grajewski? - Gdyby wszyscy ludzie pili tyle co Sławek, przemysł alkoholowy by upadł - mówi pół żartem, pół serio.